niedziela, 16 czerwca 2013

Pożegnanie.

Hej.
Wiem, że od dłuższego czasu nie było nowego rozdziału, ale dość mocno się zirytowałam. Powstał KOLEJNY blog z tłumaczeniem 'Always Here'. Nie widziałam go wcześniej, dopiero ktoś mi o tym napisał na asku (za co bardzo dziękuję). Na tamtym blogu jest przetłumaczone całe '1st' oraz trzy rozdziały '2nd'. Dziewczyna na pewno zaczęła tłumaczyć po mnie, bo jej pierwsza notka była 5 maja i nie wiem czy zdaje sobie sprawę, że ktoś to już tłumaczy ani czy ma zgodę od autorki, bo nigdzie o tym nie pisze (nie ma do niej żadnego kontaktu podanego, więc nawet nie mogę się zapytać).
Był plan, żebym skończyła tłumaczyć 1st a w 2nd pomogła mi @Anne_195 (bo nie będzie mnie przez całe wakacje a nie chciałam Was zostawiać bez rozdziałów), ale to, co się stało całkowicie popsuło mi szyki. Podjęłam decyzję, że nie będę kończyła 1st, bo można go przeczytać na tamtym blogu i nie widzę sensu, żebym powtarzała rozdziały. @Anne_195 również stwierdziła, że nie będzie tłumaczyła 2nd, gdy rozdziały są już opublikowane w internecie.
Tak czy tak, przepraszam, ale gdy zaczęłam to tłumaczyć nie myślałam, że stanie się coś takiego. Nie chcę Was zostawiać, ale takie rzeczy odbieram jako nie szanowanie mojej pracy. Rozumiem, że komuś się może spodobać jakieś opowiadanie, ale skoro tłumaczenie już powstaje to można się zająć tysiącem innych opowiadań a nie psuć komuś pracę. 
Dziękuję za KAŻDY komentarz i KAŻDE wejście na bloga. Wciąż jestem obecna na blogu z tłumaczeniem opowiadania 'You're my only shawty' i jeśli podoba Wam się sposób, w jaki tłumaczę to zapraszam tam. Myślę, że po wakacjach zajmę się jakimś nowym tłumaczeniem, ale to jeszcze dam Wam znać. Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam na mojego twittera @LazilySmiling.
Jeśli chcecie czytać dalej opowiadanie Always Here, znajduje się ono u innej tłumaczki na blogach http://tlumaczenie--1st.blogspot.com/ oraz http://tlumaczenie-2nd-chances.blogspot.com/.
Mam prośbę, jeśli podobało Wam się opowiadanie Always Here, napiszcie do autorki opowiadania coś w stylu 'Polish readers love Always Here. Thank you.'. Na pewno, będzie jej bardzo miło :) 

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO BARDZO, BARDZO MOCNO. JESTEŚCIE NAJLEPSI.

Swaggie. ♥

wtorek, 4 czerwca 2013

Seventeen




*Caitlin*
Stałam jak zamrożona, czując się, jakbym oglądała film z cudzego życia, rozgrywający się tuż przed moimi oczami. To wszystko było zbyt niemożliwe, zbyt szalone, by się działo na prawdę. Wycie syren i krzyki sanitariuszy, policjantów i detektywów stworzyły ogłuszający zgiełk. Moje oczy skanowały to, co się działo, ale nie znalazły tego, kogo szukały.
- Caitlin!
Odwróciłam się, pełna nadziei a mój wzrok spotkał się z brązowymi oczami, ale to nie te czekoladowe oczy, które chciałam zobaczyć.
Adam rzucił się w moim kierunku.
- Caitlin. – powtórzył. – Dzięki Bogu, że jesteś cała! Nie możesz sobie wyobrazić, jak się ucieszyłem, słysząc twój głos. Byłem tak przerażony.. Wyszedłem ze sklepu na stacji benzynowej, ale ciebie tam nie było. – chciał trzymać mnie blisko siebie, ale odsunęłam się.
- Gdzie jest.. – moje pytanie zostało przerwane przez policjantkę, która podeszła.
- Caitlin? – zapytała.
Skinęłam głową.
- Chodź ze mną. – uśmiechnęła się, wskazując na swoją odznakę. – Jestem oficer Meredith Sanchez. Możesz mówić do mnie Meri.
- Meri, wiesz może gdzie…
- Teraz się tym nie przejmuj, kochanie. – powiedziała. – On już nigdy cię nie skrzywdzi.
- Ale..
- Chodź ze mną. – powtórzyła, sadzając mnie na wózku inwalidzkim i wioząc w stronę tłumu ludzi.
Spojrzałam przez ramię, ale Adam zniknął.
Meri poprowadziła wózek przez tłum, a następnie posadziła mnie na tyle karetki. Wszyscy sanitariusze rozmawiali na raz, wyliczając uszkodzenia mojego ciała, gdy obejrzeli siniaki i rany na twarzy.
Kazali mi zapiąć pasy na jednym z wyściełanych foteli.
- Przepraszam.. – powiedziałam do wysokiego, czarnoskórego faceta, który pachniał miętą i wyglądał jak młody Usher. – Gdzie jest Justin?
- Słucham? – spytał, klękając, by wyraźniej słyszeć, co mówię, ale wtedy kilka pielęgniarek odsunęło się od drzwi i mogłam wyraźnie zobaczyć frontowe drzwi dużego, domku z cegły, w którym byliśmy zamknięci.
Justin był wyprowadzany z domu w kajdankach, przez dwóch policjantów.
Poczułam, jak moje serce rozbija się na tysiące kawałków.
- Justin! – krzyknęłam, wstając z wózka i ruszając do wyjścia z karetki. – JUSTIN!
On oczywiście nie mógł mnie usłyszeć przez to całe zamierzanie, bo nawet nie spojrzał w moją stronę, gdy został wepchnięty do radiowozu.
Łzy spływały mi po policzkach.
- Justin… – wyszeptałam.
- Panno Beadles, musimy panią poprosić, żeby pani usiadła. – powiedział facet wyglądający jak Usher.
Spojrzałam na jego plakietkę i zobaczyłam, że nazywa się Marvin.
- Marvin? – zapytałam.
Skinął głową.
- Będę mogła go kiedyś jeszcze zobaczyć?
-  Kogo? Faceta, który cię zranił? – spytał. – Nie, on już nigdy nie zrobi ci krzywdy.
- Nie, chodziło mi…
Przerwał mi kierowca karetki.
- Panno Beadles, ma pani usiąść, dobrze? – powiedział. – Musimy zabrać cię do szpitala.
Odwróciłam się w stronę drzwi i spojrzałam tam, gdzie powinien być Justin, ale on zniknął tak jak Adam.
Gdy usiadłam, poczułam się bardzo samotna.
Byłam szczęśliwa, że Justin żył, ale wciąż czułam się źle.
Justin był w drodze do więzienia.. Dlaczego? Dlatego, że mnie chronił? Próbował mnie tylko bronić. Seth był albo martwy, albo również jechał do więzienia. Dlaczego? Bo nie wiem jak zerwać z chłopakiem, zanim sprawa się pogorszy. To wszystko moja wina. To wszystko się dzieje przeze mnie.
Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Zamiast tego, po prostu patrzyłam bezmyślnie w przestrzeń.
Chaotyczne dźwięki zmalały, gdy kierowca zawrócił i zaczął oddalać się od domu.
Wszystko wydawało się cichnąć.
Przyjechaliśmy do szpitala i przeszłam przez kilka badań. Cały personel medyczny był przyjazny i sympatyczny. Bardzo starali się mnie pocieszyć i wyjaśnić, co się dzieje. Odpowiadałam im, gdy to było konieczne, ale przez resztę czasu ich ignorowałam.
Byłam zmęczona. Zmęczona bólem, zmęczona próbowaniem, zmęczona biegiem, zmęczona płakaniem, zmęczona wyjaśnianiem. Byłam zmęczona życiem.
Po jakimś czasie, badania się skończyły. Siedziałam sama w środku całkowicie białego pokoju. Nie wyglądał jak typowa szpitalna sala, bo nie było żadnych maszyn, ale był po prostu bardzo czysty.
Usłyszałam pukanie i spojrzałam w górę, by zobaczyć tą samą policjantkę, z którą rozmawiałam wcześniej i wysoką lekarkę, która mnie badała.
- Caitlin? – zapytała policjantka. – Jestem Meri. Spotkaliśmy się już, pamiętasz?
Kiwnęłam głową, oblizując usta.
- To jest doktor Cole, to ona cię badała.
Przytaknęłam.
- Chcielibyśmy z tobą porozmawiać, jeśli nie masz nic przeciwko.
Wzruszyłam ramionami.
- Dobrze.
- Jak wiesz, przeprowadziliśmy kilka badań. – zaczęła doktor Cole. – Udało nam się dowiedzieć wiele rzeczy i zebrać wiele danych, ale musisz nam powiedzieć, co chcesz, żebyśmy zrobili z tymi informacjami.
Jeszcze raz przytaknęłam.
- Twoi rodzice są na zewnątrz. – powiedziała Meri. – Chciałabyś, żeby przyszli czy może chcesz sama z nami rozmawiać?
- Możecie wpuścić mamę. – mruknęłam.
Nie chciałam rozmawiać o wszystkim co się stało z moim bratem lub tatą.
- Dobrze. – powiedzieli.
Uśmiechnęłam się delikatnie i wzięłam głęboki oddech, gdy mama weszła do sali.
- Cześć. – jej dolna warga drżała i łzy napłynęły jej do oczu, ale zmusiła się do uśmiechu, gdy siadała obok mnie.
Przyciągnęła mnie do siebie, mocno przytulając.
- Dwa z pierwszych testów, jakie są przeprowadzane na ofiarach gwałtu są testy na choroby przenoszone drogą płciową oraz czy dziewczyna jest w ciąży. – poinformowała doktor Cole.
Poczułam jak mama się wzdryga na słowo ‘ciąża’ i zrobiło mi się niedobrze.
Moi rodzice byli wyluzowani i wspierali mnie, ale zawsze ostrzy w kwestii edukacji. Od czasu jak skończyliśmy 3 latka, ja i Christian wiedzieliśmy, że mamy się dobrze uczyć. Musieliśmy skończyć liceum, dostać jakiś stopień wykształcenia i nie byłam pewna jak dziecko będzie pasować do tych planów.
- Na szczęście, pierwszy test wyszedł negatywnie. – uśmiechnęła się doktor Cole.
- Dzięki Bogu. – wypuściłam z siebie powietrze.
- A co z drugim testem? – zapytała mama drżącym głosem. – Czy ona jest w ciąży?
- Tak. – odpowiedziałam razem z lekarką.
Moja mama wyglądała na zaskoczoną.
- Wiedziałaś? – zapytała mnie.
- Zrobiłam test ciążowy. – przygryzłam wargę. – J-j-ja chce zatrzymać to dziecko.
Więcej łez wypełniło oczy mojej mamy.
- A co ze szkołą? – zapytała.
- Nie wiem, coś wymyślimy. Ty i tata mi pomożecie, prawda?
- Jest kilka opcji. – wtrąciła się doktor Cole. – Tutaj – wręczyła mi broszurkę. – Są informacje o różnych możliwościach. Jesteś jeszcze na początku ciąży, więc masz czas, żeby podjąć decyzję, dobrze?
Obydwie z mamą kiwnęłyśmy głową. Pani doktor się uśmiechnęła.
- Życzę tobie i twojej rodzinie wszystkiego najlepszego. Niech Bóg Wam błogosławi.
- Dziękuję.
Doktor Cole kiwnęła głową i powoli opuściła salę.
- Wcześniej informowałaś nas, że chciałabyś wnieść oskarżenie przeciwko Sethowi McIntoshowi, prawda? – zapytała Meri.
- Tak. – zgodziłam się, zwracając uwagę na to, co powiedziała. – On żyje?
- Tak. – odpowiedziała.
Nie miała pojęcia, ile to słowo dla mnie znaczyło.
- Dobrze.. Będziemy potrzebowali twoje zeznania.
Opowiedziałam jej wszystko co pamiętałam a ona to nagrała i zrobiła notatki. To było dla mnie trudne i kilka razy wybuchłam płaczem, ale  w końcu dałam radę to zrobić.
- Dobrze. – Meri skinęła głową, gdy skończyłyśmy. – Zajmę się tym, wynajmiemy prawnika i wszystko co potrzebne do sądu. Jakieś pytania?
Mama pokręciła głową, ale ja się odezwałam.
- Co się stało z Justinem? – zapytałam. – Widziałam, jak wsiadał do radiowozu. Jeśli Seth żyje, czemu mieliby go aresztować?
- Jest aresztowany pod zarzutem zwykłego nadużycia. – wyjaśniła.
- Co to? – zapytałam.
- Jest takie prawo, które mówi, że bezprawnie użył siły wobec drugiej osoby z zamiarem skrzywdzenia jej.
- Ale on mnie bronił! – zawołałam.
Meri nabazgrała kilka uwag w swoim notesie.
- Jak już powiedziałam, rozpatrzymy to w sądzie.
- Ale co się będzie działo do tego czasu? – zapytałam. – Justin będzie w więzieniu?
- Nie jestem pewna. – przyznała. – Niemniej jednak, biorąc pod uwagę to, co powiedziałaś, będzie mógł wyjść za kaucją. Odpowiedziałam na twoje pytanie?
- Tak, dziękuję.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Leżałam w swojej sypialni, patrząc w sufit i słuchając krzyków moich rodziców, które rozlegały się w całym domu.
- A może adopcja? – zapytał tata.
- Ona już powiedziała, że chce zatrzymać to dziecko. – mówiła mama. – Jeśli będzie je nosiła pod sercem dziewięć miesięcy, na pewno nie będzie chciała z niego zrezygnować.
- Co ty mówisz? Uważasz, że powinniśmy tak po prostu się z tym pogodzić?
- Nie wiem. – brzmiała na rozdrażnioną. – Myślę, że Seth wystarczająco ją już skrzywdził. Mówi nam, że jest w porządku, ale ma wewnętrzne blizny, które już nigdy nie znikną. Jest wciąż w szoku, ale nie rozumiem dlaczego ma też zawalić edukację.
- Jestem zaskoczony, że chce zatrzymać to dziecko. Można by pomyśleć, że będzie chciała aborcji, żeby nie musieć pamiętać o jego ojcu.
Usłyszałam huk za oknem, więc powoli zeszłam z łóżka. Ostrożnie odsłoniłam zasłony, by zobaczyć, że jest tam Justin. Rzuciłam się, by otworzyć okno.
- Wszystko z tobą w porządku! – zawołałam, gdy wszedł przez okno a ja owinęłam swoje ręce wokół niego.
- Czuję się dobrze. – zachichotał. – Ciszej. – położył palec na moich ustach, gdy kładłam się na łóżku. – Nasi rodzice nie wiedzą, że tu jestem.
- ONA MA SZESNAŚCIE LAT, WILL! – krzyczała moja mama. – ONA NIE WIE, CZEGO CHCE, JEST JESZCZE DZIECKIEM! Nie zamierzam pozwolić, żeby TO COŚ zrujnowało jej życie. NIE zamierzam na to pozwolić!
Justin na mnie spojrzał.
- Oni wiedzą? – zapytał.
Kiwnęłam głową.
- Rozmawiają o tym pół nocy. ‘To’. Oto jak nazwali moje dziecko. ‘To’ i ‘rzecz’. – westchnęłam. – Mam w sobie nowe życie. Nowy mini-człowiek a nie ‘to coś’.
- Jestem pewien, że oni chcą dla ciebie tego, co najlepsze, Caity. – powiedział Justin, kładąc ręce na moim brzuchu. – Dziecko to ogromna odpowiedzialność.
Bawiłam się jego palcami.
- Tak, masz rację, ale to nie jest wina dziecka, że jego ojciec jest kretynem.
- To prawda. – Justin ziewnął przed zamknięciem oczu.
Nagle zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam mu nawet przecież, że jestem w ciąży.
- Justin?
- Hmm?
- Skąd wiesz?
Otworzył oczy.
- Kiedy poszedłem po ciebie do przyczepy, znalazłem test. – powiedział.
- Jesteś zły? – zapytałem.
- Na Setha? Oczywiście, że jestem zły. Jestem wręcz cholernie wkurwiony. – zacisnął szczękę.
- Nie, miałam na myśli dziecko.
Potrząsnął głową.
- Nie. Tak jak powiedziałaś, to nie jest twoja ani dziecka wina. To wina Setha. Dlatego właśnie nie obchodziło mnie czy mnie zamkną na 10 lat do więzienia. Cieszę się, że go postrzeliłem.
Spojrzałam przez okno.
- Postrzeliłeś go?
- Tak. – przyznał. – Nie chciałem poważnie go zranić, więc strzeliłem mu w ramię.
- Dlaczego?
- Bo chciałem, żeby czuł chociaż jedną setną bólu, jaki ty czułaś, ale głównie chciałem go przestraszyć. Chciałem, żeby wiedział, że nie może tak po prostu biegać i ranić ludzi nie ponosząc żadnych konsekwencji. Gdziekolwiek to będzie - tu, na ziemi, lub gdzie indziej - gdy spotka Boga, zapłaci za wszystko co zrobił i chciałem, żeby to wiedział.
- Nie sądzę, że powinieneś w ogóle go postrzelić, więc cieszę się, że go nie zabiłeś. – powiedziałam.
- Chciałem, przysięgam, że chciałem, ale Bóg nauczył mnie, że żaden człowiek nie ma prawa zabierać komuś życia bez względu na to, co ten ktoś zrobił. Zawsze powinno się wybierać miłość zamiast nienawiści.

- Zgadzam się. – uśmiechnęłam się. – Miłość przewyższa wszystko.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Aww, słodka końcówka, prawda? :) Powoli zbliżamy się do końca 1 części, zostały tylko trzy rozdziały..
Po prawo pojawiła się zakładka 'Pytania', więc jeżeli macie jakiekolwiek pytania o rozdział, o mnie, bądź o inne blogi, śmiało tam piszcie :)
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, miłe słowa i ponad 18tys. wyświetleń. Jesteście świetni ♥
Zapraszam też na bloga z tłumaczeniem opowiadania 'When Evil Takes Over' prowadzonego przez @Biebswagtastic oraz moje drugie tłumaczenie 'You're My Only Shawty' :)
Piszcie w komentarzach co sądzicie o rozdziale :)

Swaggie. x

środa, 22 maja 2013

Sixteen




*Caitlin*
Położyłam się na niewygodnym łóżku i próbowałam powstrzymać szloch. Łzy spływały mi po policzkach. Nie chciałam, żeby Justin wiedział, że płaczę. Tyle przeszedł a ja nawet nie byłam pewna swoich uczuć do niego.
Oczywiście byłam szczęśliwa, że tu ze mną był i fakt, że ryzykował życie, aby mnie uratować sprawiał, że robiło mi się ciepło na sercu, ale nasze spotkanie nie wypadło całkiem tak, jak sobie to wyobrażałam. Miałam nadzieję, że w momencie kiedy go zobaczę, wpadnę mu w ramiona i będę chciała zostać tam na zawsze. Zamiast tego, mogłam myśleć tylko o tym, ile bólu mi sprawił w przeszłości. Byłam zagubiona.
Usłyszałam cichy szczęk metalu i odwróciłam się, by zobaczyć jak Justin zsuwa się ze swojego łóżka.
- Aua. – powiedział, łapiąc się za głowę.
Otworzyłam usta, by zapytać czy wszystko w porządku, ale zamiast tego szybko spróbowałam otrzeć łzy z twarzy, gdy do mnie podchodził.
- Co się stało? – zapytał Justin, trzymając się za głowę.
Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Wszystko dobrze? – zapytałam, nie odpowiadając na jego pytanie.
- Tak, wszystko w porządku. – odpowiedział, delikatnie ścierając moje łzy kciukiem.
Justin przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Boję się. – przyznałam.
- Wyciągnę nas stąd, Caity. Obiecuję. – pocałował czubek mojej głowy. – Obiecuję. – powtórzył.
- Jak? – szepnęłam, przysuwając się do niego bliżej.
Justin lekko się ode mnie odsunął i sięgnął do kieszeni, wyciągając kieszonkowy szwajcarski scyzoryk.
- Skąd go masz? – zapytałam.
- Miałem go w kieszeni przez cały czas. Zapomniałam o nim, aż próbowałem się położyć i ukuł mnie w bok. Ma w sobie śrubokręt. – powiedział. – Użyję go, by rozkręcić łóżko. To powinno być całkiem łatwe.
Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana.
- Jak rozkręcenie jedynej rzeczy na której możesz spać może pomóc?
- Pokażę ci. – powiedział, klękając przy swoim łóżku. – Widzisz? – spytał, wskazując na strukturę łóżka. – Po pierwsze, są metalowe, więc wytrzymałe. Po drugie, jeśli by je odkręcić, będą miały poszarpane krawędzie. – przesunął po nich palcem. – Dlatego, jeśliby uderzyć nimi Setha, zranimy go na tyle, by zyskać trochę czasu. Znajdziemy wtedy inną broń lub uciekniemy. Kiedy przyjdzie czas, powiem ci dokładnie co robić.
- Mądrze. – skomentowałam.
Justin promieniał dumą.
- Wiem.
- Jeszcze jedna rzecz…
- Co? – powiedział.
- Jak zamierzasz to zrobić, by Seth się nie dowiedział? – zapytałam.
- No cóż, po prostu musimy zaryzykować.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po czasie, który wydawał mi się bardzo długi, gdy Justin rozkręcał swoje łóżko, usłyszeliśmy dźwięk samochodu Setha. Moje serce waliło mi w piersi, gdy Justin po raz setny omawiał swój plan.
- Nie mogę tego zrobić.  – powiedziałam, starając się uspokoić.
- Spójrz na mnie. – powiedział Justin.
Powoli podniosłam wzrok i napotkałam jego czekoladowe oczy.
- Jesteś jedną z najsilniejszych osób jakie znam, Caitlin. Damy radę. Razem. – powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
- Razem? – powtórzyłam z uśmiechem. – Lubię brzmienie tego słowa.
- Ja też. – wyszeptał, patrząc prosto w moje oczy.
Uczucie ciepła ogarnęło moje ciało. Justin delikatnie pocałował mnie w policzek.
- Zróbmy to.
Oboje wzięliśmy głęboki oddech i podeszłam do drzwi. Uderzyłam w nie tak mocno, jak potrafiłam.
- Zamknąć się! – rozbrzmiał głos Setha.
Uderzałam dalej, robiąc jak najwięcej hałasu, podczas gdy Justin mocno trzymał metalowy pręt w dłoni.
- Hej! – Seth krzyknął ponownie. – Nie chcesz, żebym tam poszedł!
Spojrzałam na Justina a on skinął na drzwi, bym kontynuowała uderzanie.
W ciągu kilku sekund usłyszałam nierówny odgłos kroków Setha. Oczywiście był wkurzony. Normalnie byłabym przerażona, ale pewne spojrzenie Justina uspokajało mnie.
Drzwi otworzyły się i tak jak planowaliśmy, stanął w nich bezbronny Seth. Justin skoczył w jego stronę i uderzył go w twarz metalowym prętem. Zaskoczony Seth upadł na ziemie. Próbował wstać, ale Justin uderzył go ponownie i zatrzymał ostry kawałek przy jego szyi, stając na jego nadgarstkach. Seth spojrzał na niego w szoku.
- Gdzie jest broń? – warknął Justin.
Seth otworzył usta, by krzyknąć, ale Justin przycisnął metalowy kawałek do jego szyi, tak by przeciął skórę. Kilka kropli krwi wylądowało na koszuli Setha.
- Nie mogę oddychać. – dyszał Seth, próbując wydostać się spod Justina.
- I dobrze. – warknął Justin. – A teraz powiedz, gdzie do cholery trzymasz broń. MÓW!
- K-k-kuchnia. G-g-rórna szafka po prawo. – jęknął Seth.
Po raz pierwszy widziałam w jego oczach strach.
- Ty… Nie zamierzasz mnie zabić, prawda..?
- Podaj mi jeden dobry powód, czemu mam tego nie robić. – mruknął Justin.
- To jest… złe. - wykrztusił Seth.
- Złe?! Złe?! – ryknął Justin. – A używanie kobiety jako zabawki erotycznej i worka treningowego nie jest złe?!
- Ale ona na to zasługiw… - Justin wbił mocniej pręt w jego szyję.
Odwróciłam się, nie chcąc na to patrzeć.
- Zamknij się! – warknął do Setha. – Im więcej mówisz, tym bardziej chcę Cię zabić. – splunął. – Caitlin, idź do kuchni po broń. – powiedział Justin, nie odrywając wzroku od Setha. – Tylko upewnij się, że nie zostawisz na niej swoich odcisków palców.
- Dlaczego.. – zaczęłam.
Bałam się ostrego tonu Justina i tego, co robił.
- Po prostu to zrób, Caitlin. – powiedział.
Jego głos lekko złagodniał, ale wciąż mówił stanowczo.
Przeszłam przez ładny domek, aż do kuchni. Okazało się, że pistolet był dokładnie tam, gdzie mówił Seth.
Znalazłam ręcznik i podniosłam przez niego śmiercionośną broń. Całe moje ciało trzęsło się, gdy niosłam pistolet do Justina. Wziął go ode mnie upewniając się, żeby jego  palce nie dotknęły metalu. Przeniósł pistolet przed twarz Setha.
- Gdzie są nasze telefony? – zapytał Justin.
- W s-s-salonie. Na stoliku do kawy.
- Caitlin. – Justin odwrócił się w moją stronę. – Chcę, żebyś wzięła telefon i wyszła na zewnątrz. Zamknij za sobą drzwi i wezwij pomoc, dobrze?
Jego słowa były delikatne, ale coś w jego oczach wywołało zimny dreszcz na moich plecach.
- Justin.. – zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wszystko będzie dobrze, Caity. – powiedział. – Po prostu zrób co mówię.
Wahałam się przez chwilę, ale w końcu ruszyłam w stronę salonu. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam, że Justin mnie obserwuje.
Przygryzłam wargę.
- Proszę, nie rób nic, czego możesz później żałować. – wyszeptałam.
Justin kiwnął głową, ale nie byłam pewna, czy zrozumiał, co chciałam mu powiedzieć.
Chciałam, by Seth zginął, ale nie chciałam, żeby Justin spędzi resztę swojego życia wiedząc, że odebrał życie jakiemuś człowiekowi.
Zauważyłam mój telefon i podniosłam go. Pokuśtykałam w stronę drzwi i wychodząc, zamknęłam je za sobą. Odblokowałam telefon, szukając numeru Adama. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i słuchałam sygnału.
- Halo? – odebrał Adam. – Caitlin, to Ty?
Już miałam odpowiedzieć, gdy rozbrzmiał strzał. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co tu mogę napisać. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, mam nadzieję, że Wam się podoba :) Mam nadzieję, że nie znielubicie mnie za mocno z powodu czasu, jaki czekaliście. Po prostu zbyt dużo się dzieje ostatnio. Piszcie co sądzicie :) Zapraszam też na rozdział drugi na 'You're My Only Shawty' :)

Swaggie. x

czwartek, 9 maja 2013

Fifteen




*Justin*
Jęknąłem, czując jak moje ciało odzyskuje przytomność. Otworzyłem oczy, zauważając, że znajduję się w ciemnym pokoju.
Starałem się usiąść prosto, ale od razu się skrzywiłem, czując ból w całym moim ciele. Nagle przypomniałem sobie wszystko. Seth uderzył mnie w głowę srebrną rurą.
Nasłuchiwałem uważnie, słysząc dźwięk głosów za drzwiami. Starałem się skupić na tym, co mówią, ale to było nie do zrozumienia.
Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Pokój był praktycznie pusty, z wyjątkiem łóżka, na którym siedziałem i łóżka, po drugiej stronie pokoju. Była też mała lampka, obok drugiego łóżka.
Nagle głosy stały się wyraźniejsze.
- Nie mogę uwierzyć, że naprawdę myślałaś, że możesz ode mnie uciec! – zachichotał Seth.
Usłyszałem szept, ale nie zrozumiałem jego treści.
- Co ja mówiłam o sposobie, w jaki się do mnie zwracasz?! – warknął.
Rozbrzmiał dźwięk policzkowania.
- Będziesz musiała za to zapłaci.. – zaczął, ale przerwał mu głos, wołający jego imię.
Usłyszałem skrzypnięcie otwieranych drzwi i do pokoju wpadło trochę światła.
- Zajmę się tobą później, suko. – splunął i wrzucił jakąś niską kobietę do pokoju. – Może trochę czasu z Panem Żałosnym poprawi ci humor. – Popchnął dziewczynę ponownie tak mocno,  że upadła na podłogę.
Zaśmiał się i opuścił pokój.
Przełknąłem i zszedłem z łóżka, podchodząc do dziewczyny.
- Caitlin? – szepnąłem cicho.
Połowa mnie, miała nadzieję, że to nie ona. Nie chciało mi się wierzyć, że Seth ją złapał. Z drugiej strony chciałem, żeby to była ona, bo mógłbym się nią zająć.
Powoli podniosła twarz i spojrzała na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Justin? – jęknęła.
Powoli kiwnąłem głową. Czułem, jak łzy wypełniają moje oczy, ale starałem się, by nie popłynęły po policzkach. Mężczyźni nie płaczą.
- Oh, kochanie.. – przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w ciasnym uścisku.
Dziewczyna zaczęła szlochać. Dobrze było poczuć jej ciepłe ciało, trzymając ją w ramionach. Już nigdy nie pozwolę jej odejść.
- Co on ci zrobił?
Nie odpowiedziała na moje pytanie.
- Jest naprawdę ciemno. – powiedziała, odsuwając się ode mnie.
Powoli sięgnąłem do lampki, którą zauważyłem wcześniej, zapalając ją. Delikatny blask wypełnił pokój. Nie było na tyle jasno, żeby dobrze Caitlin obejrzeć, ale wystarczająco, żebym zobaczył czarno niebieskie siniaki na jej twarzy i czerwony znak na policzku.
Przygryzła wargę, gdy wsunąłem kosmyk włosów za jej ucho. Zadrżała, więc ostrożnie znów się do niej przysunąłem.
- Jest ci zimno? – zapytałem, zsuwając kurtę i zakładając ją na jej ramiona.
- A co z tobą? – zapytała nieśmiało.
- Jest mi ciepło. – skłamałem.
Byłem zmarznięty. Czułem się jak na Antarktydzie, ale raz już jej nie dopilnowałem i nie zamierzam pozwolić na to jeszcze raz.
- Co tu robisz? – zapytała.
Zauważyłem, że kuleje, gdy siadała na łóżku. Wstałem i usiadłem obok niej.
- Nie wiem.
- Nie kłam, Justin. – powiedziała. – Jesteś tu przeze mnie, prawda?
Powoli przytaknąłem.
- Martwiłem się o ciebie i wydawało mi się,  że nikt nie robi niczego, żeby cię szukać, więc po ciebie przyjechałem. – powiedziałem.
Caitlin wpatrywała się we mnie.
- To było głupie. – mruknęła po jakimś czasie.
Wyraz bólu przemknął przez moją twarz.
- Znaczy.. Doceniam to, ale z Sethem.. – jej głos załamał się na chwilę. – Z nim nie ma zabawy. On zawsze bierze to, czego chce. Nawet jeśli ty nie chcesz mu tego dać. – kilka łez spłynęło po jej twarzy, ale szybko je otarła. – Nie powinieneś tu przyjeżdżać, Justin. Nie da się od niego uciec, wierz mi. Próbowałam.
- Właśnie dlatego po ciebie przyjechałem, Caity. – przysunąłem się bliżej niej. – Raz pozwoliłem ci odejść, pozwoliłem, by stała ci się krzywda. Nie zamierzam pozwolić na to jeszcze raz. – wyciągnąłem rękę i pogłaskałem ją po policzku, ale ona szybko odwróciła głowę.
- Justin… - urwała, zerkając na mnie.
- Proszę. – wyszeptałem delikatnie, unosząc jej podbródek. – Proszę, pozwól mi cię chronić. Pozwól mi być z Tob..
Pokręciła głową.
- Justin, ja.. – wstrzymała. – Skrzywdziłeś mnie Justin. Potrzebowałam, żebyś był ze mną jak wyjechałeś, ale ciebie nie było.
- Nie sądziłem, że chcesz, żebym został. – odpowiedziałem. – Gdy powiedziałem ci, że odchodzę, nie uroniłaś ani jednej łzy.
- Oczywiście, że nie! Nie chciałam, żebyś przeze mnie nie spełnił swoich marzeń. – wykrzyknęła. – Ale w środku umierałam. Miałam nadzieję, że powiesz, że nadal będziemy mogli być razem. Wiesz, w związku na odległość, ale powiedziałeś zupełnie coś innego.
- Nie chciałem być egoistyczny. – wyjaśniłem. – Miałem nadzieję, że będziesz mnie błagać, żebym został czy coś, ale tego nie zrobiłaś, więc pomyślałem, że mnie nie kochasz. Chyba zbyt dużo naczytałem się w książkach o związkach.
Powoli pokręciła głową.
- Nie, Justin.. Nie. Pomyślałam, że nie zasługuję na ciebie, a później…
Nie czekałem aż dokończy zdanie. Zamiast tego przyciągnąłem ją bliżej siebie i powoli  schyliłem głowę w jej kierunku.
Moje serce waliło w oczekiwaniu. Czułem iskry, przepływające między nami. Tak długo tego pragnąłem.
Usłyszałem zgrzyt otwieranych drzwi. Natychmiast poczułem, jak ciało Caitlin napięło się ze strachu, gdy Seth ruszył w naszą stronę. Trzymał butelkę piwa w ręku. Mimowolnie przyciągnąłem Caitlin do siebie.
- Co tu się do cholery dzieje?! – warnął.
Caitlin oddychała ciężko.
- B-było mi zimno i Justin po prostu mnie ogrzewa. – odparła trzęsącym się głosem.
Seth wpatrywał się w nas przez moment.
- Czy naprawdę myślisz, że w to uwierzę? – mruknął. – Kiedy nauczysz się, żeby mnie nie okłamywać, Cate? Hmm? Przerabialiśmy to miliony razy, ale wciąż się nie nauczyłaś.
- Nie kłami…
Seth rzucił butelką, która roztrzaskała się o podłogę przed nami.
- Zobacz, co przez ciebie zrobiłem! – wrzasnął. – Tak mnie wkurwiłaś, że upuściłem butelkę! Posprzątaj to! – warknął.
Ani ja ani Caitlin się nie poruszyliśmy.
- Powiedziałem, posprzątaj to! – krzyknął.
Czułem, jak ciało Caitlin się trzęsie, gdy powoli zaczęła schodzić z łóżka. Mocno trzymałem ją w ramionach. Nie zamierzałem pozwolić jej tego sprzątać. Przecież nie musimy robić tego, co on mówi.
- Dobrze, spróbujmy jeszcze raz. – Seth powiedział niewyraźnie.
Wyciągnął pistolet i zatrzymał go przed twarzą Caitlin.
- Posprzątaj. To.
Caitlin zsunęła się na podłogę i zaczęła podnosić odłamki szkła. Chciałem jej pomóc, ale Seth mnie zatrzymał.
- Nic nie rób. Idź tam. – wskazał na łóżko po drugiej stronie pokoju.
Zawahałem się, ale Caitlin bezgłośnie błagała mnie, bym posłuchał, więc poszedłem. Gdy dotarłem do łóżka, zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu jakiejś broni, ale oczywiście żadnej nie było.
- Pospiesz się, suko. Nie mam całego dnia. – krzyknął Seth, podnosząc rękę, by ją uderzyć.
- Nie waż się jej skrzywdzić.
Seth zwrócił broń w moją stronę.
- Zrobię wszystko, na co do cholery mam ochotę. – powiedział i kopnął Caitlin. – Jeżeli będę chciał to cię zastrzelę.
Caitlin upadła na ziemię, jęcząc z bólu.
- Mówię poważnie. – powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Ja też. – warknął, pochylając się.
Chwycił Caitlin za włosy i uderzył nią o ścianę, wciąż trzymając pistolet, skierowany w moją stronę.
- To ja mam tutaj kontrolę. Cata mogła się już nauczyć, że ze mną nie ma łatwo. Prawda, kochanie? – zapytał.
Dziewczyna przygryzła wargę a łzy spływały po jej twarzy.
- Tak. – odpowiedział za nią. – Teraz możesz być jak Cate i dowiedzieć się jak jest ciężko z bólem lub możesz być dobrym chłopcem i się nie odzywać. Co wybierasz?
Chciałem się na niego rzucić, ale oczy Caity zmusiły mnie do poddania się i usiadłem na kanapie.
Seth odwrócił się do Caitlin z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Miałaś rację, on jest całkiem mądry.
Złożył mocny pocałunek na jej ustach, popychając ją na kanapę.
- Teraz będziemy się dobrze zachowywać,  jasne? Trzymajcie buzie na kłódki, chyba, że powiem wam inaczej, dobrze? – zapytał nas obu.
Caitlin skinęła głową a ja po prostu na niego patrzyłem.
- Rozumiesz?! – powtórzył, podchodząc do mnie.
Przycisnął pistolet do mojego czoła.
- Tak. – Seth uśmiechnął się złośliwie.
Patrzyłem jak wychodzi z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Nie byłem jeszcze pewny jak, ale zabiję Setha McIntosha.
To był fakt.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wiem, że długo nie dodawałam, ale uwierzcie, że mam trochę zapierdol. Szkoła, treningi i do tego teraz spotkania do bierzmowania.. Brak czasu :C Mam nadzieję, że mi wybaczycie :C
Dodałam rozdział pierwszy na 'You're my only shawty'. Kto jeszcze nie przeczytał, zapraszam :) 
Kocham Was!

Swaggie. x

niedziela, 5 maja 2013

Spam

Zauważyłam, że niektórzy zaczęli pisać linki do swoich blogów w komentarzach, więc zrobiłam tego posta, byście robili to tutaj a nie tam :) 
Jeżeli macie jakiegoś swojego bloga, opowiadanie bądź tłumaczenie, możecie w komentarzu pod tym postem wklejać linki, opisy, zwiastuny i wszystko co chcecie :)
Wolałabym, żebyście robili to tutaj niż pod rozdziałami, bo jak wszystko będzie razem to łatwiej będzie to znaleźć :) 

Dzięki! 

Swaggie. ♥

Fourteen




*Justin*
Ciosy Setha stawały się coraz bardziej bolesne. Przełknąłem ślinę i zebrałem resztkę siły, by przeciągnąć się w kierunku srebrnej rury. Chciałem złapać ją i walnąć nią Setha. Widocznie mój plan wyglądał lepiej w głowie niż w rzeczywistości, bo Seth złapał rurę zanim zdążyłem się do niej podczołgać.
- Niezła próba, Bieber. – parsknął śmiechem i uderzył mnie rurą w bok głowy.
Zobaczyłem gwiazdy i straciłem przytomność.


*Caitlin*
Siedziałam na twardym krześle w pustym pomieszczeniu na komisariacie. Poruszyłam się lekko i poczułam jak moje serce szybko bije.
Byłam przerażona.
Poczułam ciepłą dłoń na mojej. Spojrzałam na nią, podniosłam wzrok i ujrzałam pełne troski oczy, które się we mnie wpatrywały.
- Jesteś pewny, że on się nie dowie? – wyszeptałam zmartwiona.
- Tak, jestem pewny. – odpowiedział, zakładając mi zbłąkany kosmyk włosów za  ucho.
Wzięłam głęboki wdech.
- Adam, nie wiem czy mogę to zrobić. – kilka łez spłynęło po mojej twarzy.
- Będę tu z tobą. – ścisnął mocniej moją rękę. – Nigdzie się nie wybieram. – otarł łzy z mojego policzka.
Oddychałam ciężko, gdy policjant wszedł do środka.
Był wysokim, garbatym mężczyzną z plamą kawy na koszulce i wieloma zmarszczkami na twarzy, co dodawało mu lat.
- Jestem oficer Granger. Ty to panna Beadles, jak sądzę? – powiedział gburowatym głosem.
Przytaknęłam, wiercąc się na krześle.
Zapisał coś w swoim notesie.
- I jesteś tu, by złożyć zeznania odnośnie domniemanego zaatakowania cię przez Setha McIntosha?
Przytaknęłam, czując suchość w gardle. Adam delikatnie potarł moje plecy.
- Kim jesteś? – oficer spytał Adama surowym głosem.
- Adam McIntosh. Jestem tutaj jako.. – spojrzał na mnie słodkim wzrokiem. – przyjaciel i wsparcie dla Caitlin.
- Nie jestem pewien czy możesz..
- Pani przy ladzie powiedziała, że nie ma nic przeciwko dopóki nie będę przeszkadzał.
- W porządku, więc proszę, byś nic nie mówił. – oficer powiedział, siadając ciężko na krześle.
- Wiesz, że ta rozmowa będzie nagrywana i może być w przyszłości wykorzystana w sądzie, prawda? – zapytał, kładąc dyktafon na biurku przede mną.
Jeszcze raz kiwnęłam głową.
- Przysięgasz, że będziesz mówiła prawdę i tylko prawdę? – zapytał.
Chciałam kiwnąć głową, ale mnie zatrzymał.
- Musisz powiedzieć ‘tak, przysięgam’
- Tak, przysięgam. – powiedziałam.
- Dobrze. – mruknął. - Więc zaczynajmy.
Czułam jak mi serce wali.
- Więc twierdzisz, że pan Seth McIntosh maltretował cię, porwał i znęcał się nad tobą fizycznie, tak?
- Tak. – odpowiedziałam cicho.
- Możesz podać przykład fizycznego znęcania się?
- Umm. Cóż.. Bił mnie. – przygryzłam wargę.
- Rozwiń. – powiedział.
- No.. kopał mnie, policzkował, ciągnął za włosy, szarpał mnie. – odpowiedziałam czując łzy na policzkach.
- Możesz powiedzieć mi kiedy to się działo ostatni raz i co ci wtedy zrobił?
- J-j-ja nie pamiętam dokładnie ostatniego razu.
- Co masz na myśli? – zapytał sceptycznie.
- Cóż.. po prostu nie pamiętam co się działo. Nie wiem, może uderzyłam się w głowę i przez to nie pamiętam.
- Mhmm.. – oficer zapisał coś w zeszycie. – A pierwszy raz? TO pamiętasz? – zapytał.
- Tak. – kiwnęłam głową. – To było po szkole. Seth zobaczył jak rozmawiam z moim partnerem do projektu z chemii i zaczął mnie o niego wypytywać. Mówiłam mu, że to nic ważnego, że jest po prostu moim kolegą, ale mi nie wierzył. Wkurzył się i zaczął mną potrząsać. Cały czas mówił o tym, że kłamię. Gdy powiedziałam, że to nie prawda.. – starałam się, by mój głos się nie trząsł, ale średnio mi to wychodziło. – On wtedy rzucił mną o ceglaną ścianę.
- Miałaś po tym siniaki?
Przytaknęłam.
- Dobrze. A seksualne wykorzystywanie? – zapytał.
- C-c-co chce pan wiedzieć? – jęknęłam.
Ze wszystkiego co miałam do powiedzenia, temat gwałtu był najgorszy.
- Tak jak w znęcaniu się, potrzebuję przykładu.
Przełknęłam.
- Oh.. on.. trzymał mnie i… umm.. zmuszał mnie do tego. – mruknęłam, a łzy spływały po mojej twarzy.
- Panno Beadles, potrzebuję więcej szczegółów. – oficer prychnął.
- Co więcej może powiedzieć? – wtrącił się Adam. – Powiedziała, że ją zmuszał, wszyscy wiemy co to znaczy! Czego jeszcze potrzebujecie? Opisu minuta po minucie?!
- Panie McIntosh, nie będę tolerował przeszkadzania mi w pracy, rozumie pan? – zapytał.
Adam spojrzał na oficera.
- Nie przeszkadzam. Po prostu chcę wiedzieć czemu torturuje pan tą biedną dziewczynę. Wiele przeszła a teraz zmusza ją pan, by dokładnie to opowiadała. Jak to może komukolwiek pomóc?
- Musimy mieć po prostu jej zeznania.
- W-w-wszystko w porządku, Adam. – powiedziałam cicho.
- Jesteś pewna? – zapytał, patrząc mi w oczy. – Nie musisz tego robić póki nie będziesz gotowa, wiesz o tym, prawda?
Przygryzłam wargę. Byłam tak przyzwyczajona do zmuszania, że nie pamiętałam już jak to jest mieć wybór.
- Słuchajcie.. – powiedział oficer. – Nie mam całego dnia..
- Cóż, powinien pan mieć. – naskoczył na niego Adam.
Oficer zmrużył oczy.
- Wiecie co? Może nie jestem właściwym oficerem do takich spraw. Dlaczego teraz nie wyjdziecie i nie wrócicie kiedy indziej, by opowiedzieć swoją historię? – zrobił cudzysłów palcami.
Zachowywał się jakby mi nie wierzył.
Patrzyłam jak wychodził. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać.
- Oni mi nie uwierzą, to jest bezcelowe!
- Nie, nie, to nie jest prawda. – powiedział Adam, obejmując mnie i przyciskając do swojej klatki. – Ten koleś to dupek. – starał się mnie uspokoić, pocierając ręką moje plecy.
- Po prostu chcę stąd wyjść. – mruknęłam.
- Dobrze, więc chodźmy.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Adama. Wolno jechaliśmy uliczkami małego miasteczka.
- Masz może ochotę na shake’a? – zapytał. – Wierz mi lub nie, ale znam stację benzynową na obrzeżach miasta, gdzie są naprawdę dobre wiśniowe i truskawkowe shake’i.
- Brzmi nieźle. – uśmiechnęłam się. – Dzięki.
Pozwoliłam sobie utonąć w siedzeniu i pozwoliłam, by Adam traktował mnie jak księżniczkę. Nie pamiętam kiedy ktoś  mnie ostatnio tak traktował. 
- Więc.. – powiedział Adam. – Chcesz pograć w Wywiad?
- Jasne. – przytaknęłam. – Co to jest tak w ogóle?
- To gra, w którą nauczyciele lubią grać w szkółce niedzielnej na początku roku szkolnego. Polega na zadawaniu sobie nawzajem pytań, by lepiej się poznać.
- Okej, świetnie. – kiwnęłam głową.
- Chcesz zadać pierwsza pytanie czy ja mogę? – zapytał.
- Pytaj. – powiedziałam.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytał.
- Różowy. – odpowiedziałam.  – A twój?
- Niebieski.
- Dobrze.. hmm.. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? – zapytałam.
- Man In The Mirror Michaela Jacksona. A twoja?
- Myślę, że We Are The World The Original.
- Nie lubisz ich nowych piosenek?
- Lubię, ale niektóre z tych starszych to legendy.
- Prawda. – zgodził się. – Kim chcesz być gdy dorośniesz?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. To się zmienia każdego dnia, nie podjęłam jeszcze decyzji.
- Ja bym chciał być pedagogiem szkolnym.
Uśmiechnęłam się. Pasowałby na pedagoga. Jest miły, ma dobrą osobowość, wie jak pomóc ludziom w potrzebie.
Kontynuowaliśmy zadawanie sobie pytań, dopóki nie dojechaliśmy do stacji benzynowej.
Od razu zwróciłam uwagę na czarnego Range Rovera, który tam stał. Zaczęłam się rozglądać, ale nie było nigdzie nikogo, kto mógłby być kierowcą.
- Adam. – powiedziałam. – Spójrz. Tam nie ma kierowcy.
- Pewnie są w środku. – Adam wzruszył ramionami wskazując na budynek.
Kiwnęłam głową zdając sobie sprawę, że to ma sens.
- Chcesz tu poczekać? – zapytał. – Nie będziesz musiała wyciągać kul i w ogóle. Przyniosę nam shake’i.
- Dobrze.
- Chcesz wiśniowego czy truskawkowego?
- Poproszę wiśniowego. – uśmiechnęłam się.
- Dobrze, będę za chwilę. – powiedział. – Zamknij samochód od środka.
Kiwnęłam głową i zrobiłam co mówił. Obserwowałam go, gdy wchodził do małego sklepu, ale moją uwagę szybko odwrócił głośny hałas od strony Range Rovera. Rozglądałam się dookoła, ale nie znalazłam nic, co mogłoby spowodować hałas. Pomyślałam, że to nie mój interes i opadłam na fotel. Wyciągnęłam rękę i pogłośniłam radio. Głos Michaela Jacksona wypełnił samochód. Zaczęłam kiwać głową w rytm piosenki, wyciągając telefon z kieszeni. Włączyłam jakąś grę i całkowicie nie zwracałam uwagi na to, co się wokół mnie dzieje.
Usłyszałam pukanie w drzwi kierowcy. Myślałam, że to Adam wrócił z naszymi shake’ami i chce się dostać do samochodu, więc otworzyłam zamek bez patrzenia.
Muzyka natychmiast ucichła.
Zaskoczona, zerknęłam w górę i spojrzałam prosto w zimne oczy Setha.


----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przed Wami rozdział czternasty. Jednak Seth nie da im tak szybko spokoju :C
Podczas wolnego starałam się dodawać rozdziały codziennie, ale teraz muszę wrócić do szkoły i nie wiem jak to będzie :C Na pewno nie dam rady dodawać codziennie, bo po prostu brak czasu, żeby to wszystko pogodzić, ale jak tylko będę miała chwilkę wolną to obiecuję, że będę do tego siadała :) 
Piszcie co myślicie :)

Swaggie. x

sobota, 4 maja 2013

Thirteen




*Justin*
- No, no, no. Czyżby to był Bieber? – Seth powiedział śpiewnym głosem. – Co ty tu robisz? Nie powinieneś teraz być gdzieś na scenie i śpiewać dla swoich krzyczących sześciolatek? – uśmiechnął się złośliwie.
- Gdzie ona jest? – zapytałem, próbując wydostać się z rąk tych dwóch facetów. – Gdzie ją wywiozłeś?
- O czym ty do cholery mówisz, Bieber? – zapytał, udając głupiego. – Gadasz jak jakiś kretyn. – jego kumple się zaśmiali.
- Dobrze wiesz o czym mówię! – moja szczęka się zacisnęła. – Wiem, ze ją krzywdziłeś i przysięgam, jeżeli ona teraz nie oddycha, ja…
W oczach Setha pojawił się niebezpieczny błysk.
- Gdybym bym tobą, uważałbym na słowa. – warknął groźnym tonem.
Był bezczelny i to sprawiło, że wkurzyłem się jeszcze bardziej.
- Bo co? – zapytałem.
Zachowywał się chamsko i arogancko.
- Bo skończysz tak jak on. – Seth wskazał na nieruchomego faceta, który zagroził mu kilka minut temu, że pójdzie na policję.
Gdy zobaczyłem czerwoną plamę na jego piersi, przeszedł mnie dreszcz. Moje najgorsze obawy się sprawdzały. Seth był człowiekiem bez serca. Przerażało mnie to, co Caitlin musiała z nim przeżyć.
Zachichotał, gdy zobaczył mój przerażony wyraz twarzy.
- Powiedz mi, gdzie ona jest. – próbowałem stłumić swój gniew i powiedzieć to spokojnie, ale zabrzmiało to bardziej jak szept pełen wyrzutów.
- Mówiłem ci, że nie wiem o czym mówi…
Wyrwałem się jego kumplom i moja złość przejęła kontrolę. Z całej siły uderzyłem w ścianę za nim.
- Nie kłam, cholera! Wiem, że ją porwałeś i zmusiłeś do życia na środku pustkowia. Widziałem przyczepę i widziałem test ciążowy! Wiem o wszystkim, więc nie waż się kłamać, ty sukinsynu. – splunąłem na niego i uderzyłem go pięścią w twarz, przez co upadł.
W ciągu kilku sekund, Seth wstał i uderzył mnie dwa razy mocniej. Zanim zdałem sobie sprawę co się dzieje, zaczęliśmy się bić. Koledzy Setha gdzieś się ulotnili, więc zostaliśmy sami.  Od ciosów i kopnięć, zrobiło mi się słabo.
Poczułem mocne uderzenie w tył głowy. Tuż przed upadkiem na chodnik, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Trzymałem się za guz, który powstawał z tyłu mojej głowy, otwierając i zamykając oczy. Próbowałem pozbyć się mroczków.
Poczułem mocne uderzenie w prawy bok a później w lewy. Szybko zorientowałem się, że kumple Setha wrócili.
Jęknąłem.
Czując ból w całym ciele, próbowałem się podnieść. Adrenalina spowodowała, że byłem świadomy każdego ciosu, jaki otrzymałem. Biorąc głęboki oddech i wykorzystując całą siłę,  podniosłem się z ziemi. Starałem się bronić, ale trzy na jednego to nie jest uczciwa walka. Leżałem na ziemi w poczuciu gorzkiej porażki. Krzywiłem się przy każdym uderzeniu, które dostawałem.
W chwili rozpaczy, słowa Kayli rozniosły się echem po mojej głowie:

‘Upadłam na kolana i gorąco modliłam się do Boga, by mi pomógł to wszystko kontrolować. Musiałam mu ufać i to jest to, co powinieneś zrobić Justin. Uwierz w Boga.’

- Boże. – modliłem się po cichu. – Daj mi siłę.
Gdy te słowa opuściły moje usta, poczułem kolejne mocne uderzenie w głowę. Zaczynałem tracić przytomność.
Ledwo zachowywałem czujność, gdy moje oczy wylądowały na srebrnej rurze leżącej niedaleko a ja wpadłem na pewien pomysł.


*Caitlin*
Owinęłam miękką kołdrę wokół mojego kruchego ciała i pozwoliłam sobie odprężyć się w wygodnym łóżku. Adam przywiózł mnie do Safe Heaven kilka godzin temu. Kierowniczką była bardzo miła pani o imieniu Nancy. Natychmiast wzięła mnie do środka i upewniła się, że poczuję się komfortowo. Wzięłam długą kąpiel i ubrałam się w jedwabną piżamę, którą dostałam od Nancy. Moja noga i ramie zostały obandażowane. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się bezpieczna. To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
Usłyszałam pukanie do drzwi a moje serce zaczęło mocniej bić. Co jeśli to Seth? Co jeśli po mnie przyszedł?
Przełknęłam ślinę i wsunęłam się głębiej pod kołdrę, gdy pukanie rozległo się ponownie.
- Wejdź. – powiedziałam cicho, prawie szeptem.
Drzwi się otworzyły i zobaczyłam Adama.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Widziałam w jego oczach troskę, gdy podchodził do brzegu łóżka.
- Myślałam, że to Seth. – powiedziałam, patrząc w dół. – On mnie znajdzie. Czuję to.
Adam otarł łzy z mojej twarzy.
- Nawet jeżeli to zrobi, to się już nie liczy. Nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził. – powiedział delikatnym głosem. – Seth jest dupkiem, że kiedykolwiek cię dotknął. Każdy chłopak, który kiedykolwiek cię skrzywdził, jest dupkiem. Jesteś piękna, Caitlin i zasługujesz na wszystko co najlepsze. Nie pozwól, żeby ktokolwiek sprawił, że pomyślisz inaczej.
Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok.
Adam odwrócił moją twarz tak, żebym na niego patrzyła. Spięłam się pod jego dotykiem. On oczywiście to zauważył, bo wyraz bólu przeszedł przez jego twarz.
- To instynkt, przeprasz…
- Nie przepraszaj. – powiedział delikatnie Adam. – To moja wina.
- To po prostu… Ja po prostu… Nie wiem. – spojrzałam na moje dłonie.
- Potrzebujesz czasu, rozumiem. – powiedział.
- Rozumiesz? – zapytałam.
Przytaknął.
- Tak. – uśmiechnął się promiennie. – Chciałabyś może zadzwonić do rodziców? – zapytał.
- Tak, proszę. – kiwnęłam głową.
Adam wyciągnął telefon z kieszeni i podał mi go.
- Dam ci trochę prywatności. – powiedział, wychodząc z pokoju. – Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, krzycz.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się.
Wzięłam głęboki wdech, podniosłam telefon i wybrałam numer do rodziców. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Caitlin! – wykrzyknął Christian, ruszając w moją stronę.
- Kochanie, wszystko w porządku? – zapytała mama, płacząc.
- Co się stało? – zapytał mój tata. – Dlaczego na samochodzie jest napisane ‘miejsce dla ofiar przemocy’?
Oddychałam ciężko.
- Dobrze was wszystkich widzieć. – zmusiłam się do uśmiechu, starając się uniknąć odpowiedzi na ich pytania.
- Myślałam, że jesteś na wakacjach z Sethem. – mama zmrużyła oczy. – Gdzie on jest?
- Kłamałaś w wiadomości, prawda? Mówiłem wam, że ona kłamała! – Chris wrzasnął, odwracając się do rodziców.
- Czy ten chłopak cię skrzywdził? – szczęka taty była zaciśnięta.
Oddychałam ciężko a łzy spływały po mojej twarzy. Powoli kiwnęłam głową.
Mama wydała przerażony jęk i zarzuciła mi ręce na szyje, mocno mnie przytulając.
- Moja malutka. – wyszeptała.
- Zabiję go. – tata warknął, chodząc po pokoju.
- Nie, Will! – mama powiedziała. – To nie przyniesie nic dobrego!
- Czego ode mnie oczekujesz, Sandy? – zapytał. – Mam mu odpuścić to, że skrzywdził moją małą córeczkę?
- Nie. – potrząsnęła głową. – Może najpierw powinniśmy porozmawiać z tą kobietą, która siedzi w samochodzie? Mają z tym do czynienia na co dzień. Na pewno się na tym znają. – spojrzała na mnie troskliwie, wciąż płacząc.
Tata przytaknął zaciskając zęby.
- Masz rację. – odpowiedział.
Mama znowu mnie przytuliła a tata pocałował mnie w czoło po czym objął mamę i razem wyszli. Widok ich takich zdruzgotanych łamał mi serce. Oparłam się plecami o poduszki czując, jakby ktoś pchnął mnie nożem w serce.
Usłyszałam szelest i zobaczyłam Chrisa patrzącego przez okno. Prawie zapomniałam, że w ogóle tu był.
Odwrócił się i spojrzał na mnie. Od razu zauważyłam łzy, spływające po jego policzkach.
- Co on ci zrobił? – spytał ochrypłym głosem.
- Nie chcesz wiedzieć. – potrząsnęłam głową.
- Chcę. – szybko odparł. – Powiedz mi wszystko.
Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam mu wszystko, pomijając oczywiście kilka najstraszniejszych szczegółów. Przecież to był mój młodszy brat, chciał mi pomóc, ale to ja wciąż byłam starsza. Musiałam go chronić.
- Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? – zapytał.
Jego oczy były pełne bólu.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie jestem już małym dzieckiem, Caitlin. – powiedział. – A ty powinnaś przestać traktować mnie, jakbym nim był. Rozwaliłbym mu twarz, jakbyś powiedziała mi wcześniej. Może wtedy uniknęłabyś całej krzywdy, jaka cię spotkała. Może nie zaszłabyś z nim w ciążę. – wyszeptał ostatnie słowa.
- Nie wiem czemu ci nie powiedziałam.. Po prostu nie wiedziałam jak. – mruknęłam.
- Chodź tutaj.
Christian objął mnie a ja się popłakałam.
Można by pomyśleć, że teraz, kiedy moja rodzina wiedziała, powinnam czuć się lepiej, ale zamiast tego czułam się dziwnie. 
Wiedziałam, że to nie koniec. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No, no, jak myślicie? Caitlin uwolniła się o Setha na zawsze? A może on wróci? 

Dziękuję za 26 (WOW) komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Dziękuję, że w ogóle to czytacie :)

Swaggie. x