środa, 22 maja 2013

Sixteen




*Caitlin*
Położyłam się na niewygodnym łóżku i próbowałam powstrzymać szloch. Łzy spływały mi po policzkach. Nie chciałam, żeby Justin wiedział, że płaczę. Tyle przeszedł a ja nawet nie byłam pewna swoich uczuć do niego.
Oczywiście byłam szczęśliwa, że tu ze mną był i fakt, że ryzykował życie, aby mnie uratować sprawiał, że robiło mi się ciepło na sercu, ale nasze spotkanie nie wypadło całkiem tak, jak sobie to wyobrażałam. Miałam nadzieję, że w momencie kiedy go zobaczę, wpadnę mu w ramiona i będę chciała zostać tam na zawsze. Zamiast tego, mogłam myśleć tylko o tym, ile bólu mi sprawił w przeszłości. Byłam zagubiona.
Usłyszałam cichy szczęk metalu i odwróciłam się, by zobaczyć jak Justin zsuwa się ze swojego łóżka.
- Aua. – powiedział, łapiąc się za głowę.
Otworzyłam usta, by zapytać czy wszystko w porządku, ale zamiast tego szybko spróbowałam otrzeć łzy z twarzy, gdy do mnie podchodził.
- Co się stało? – zapytał Justin, trzymając się za głowę.
Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Wszystko dobrze? – zapytałam, nie odpowiadając na jego pytanie.
- Tak, wszystko w porządku. – odpowiedział, delikatnie ścierając moje łzy kciukiem.
Justin przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Boję się. – przyznałam.
- Wyciągnę nas stąd, Caity. Obiecuję. – pocałował czubek mojej głowy. – Obiecuję. – powtórzył.
- Jak? – szepnęłam, przysuwając się do niego bliżej.
Justin lekko się ode mnie odsunął i sięgnął do kieszeni, wyciągając kieszonkowy szwajcarski scyzoryk.
- Skąd go masz? – zapytałam.
- Miałem go w kieszeni przez cały czas. Zapomniałam o nim, aż próbowałem się położyć i ukuł mnie w bok. Ma w sobie śrubokręt. – powiedział. – Użyję go, by rozkręcić łóżko. To powinno być całkiem łatwe.
Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana.
- Jak rozkręcenie jedynej rzeczy na której możesz spać może pomóc?
- Pokażę ci. – powiedział, klękając przy swoim łóżku. – Widzisz? – spytał, wskazując na strukturę łóżka. – Po pierwsze, są metalowe, więc wytrzymałe. Po drugie, jeśli by je odkręcić, będą miały poszarpane krawędzie. – przesunął po nich palcem. – Dlatego, jeśliby uderzyć nimi Setha, zranimy go na tyle, by zyskać trochę czasu. Znajdziemy wtedy inną broń lub uciekniemy. Kiedy przyjdzie czas, powiem ci dokładnie co robić.
- Mądrze. – skomentowałam.
Justin promieniał dumą.
- Wiem.
- Jeszcze jedna rzecz…
- Co? – powiedział.
- Jak zamierzasz to zrobić, by Seth się nie dowiedział? – zapytałam.
- No cóż, po prostu musimy zaryzykować.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po czasie, który wydawał mi się bardzo długi, gdy Justin rozkręcał swoje łóżko, usłyszeliśmy dźwięk samochodu Setha. Moje serce waliło mi w piersi, gdy Justin po raz setny omawiał swój plan.
- Nie mogę tego zrobić.  – powiedziałam, starając się uspokoić.
- Spójrz na mnie. – powiedział Justin.
Powoli podniosłam wzrok i napotkałam jego czekoladowe oczy.
- Jesteś jedną z najsilniejszych osób jakie znam, Caitlin. Damy radę. Razem. – powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
- Razem? – powtórzyłam z uśmiechem. – Lubię brzmienie tego słowa.
- Ja też. – wyszeptał, patrząc prosto w moje oczy.
Uczucie ciepła ogarnęło moje ciało. Justin delikatnie pocałował mnie w policzek.
- Zróbmy to.
Oboje wzięliśmy głęboki oddech i podeszłam do drzwi. Uderzyłam w nie tak mocno, jak potrafiłam.
- Zamknąć się! – rozbrzmiał głos Setha.
Uderzałam dalej, robiąc jak najwięcej hałasu, podczas gdy Justin mocno trzymał metalowy pręt w dłoni.
- Hej! – Seth krzyknął ponownie. – Nie chcesz, żebym tam poszedł!
Spojrzałam na Justina a on skinął na drzwi, bym kontynuowała uderzanie.
W ciągu kilku sekund usłyszałam nierówny odgłos kroków Setha. Oczywiście był wkurzony. Normalnie byłabym przerażona, ale pewne spojrzenie Justina uspokajało mnie.
Drzwi otworzyły się i tak jak planowaliśmy, stanął w nich bezbronny Seth. Justin skoczył w jego stronę i uderzył go w twarz metalowym prętem. Zaskoczony Seth upadł na ziemie. Próbował wstać, ale Justin uderzył go ponownie i zatrzymał ostry kawałek przy jego szyi, stając na jego nadgarstkach. Seth spojrzał na niego w szoku.
- Gdzie jest broń? – warknął Justin.
Seth otworzył usta, by krzyknąć, ale Justin przycisnął metalowy kawałek do jego szyi, tak by przeciął skórę. Kilka kropli krwi wylądowało na koszuli Setha.
- Nie mogę oddychać. – dyszał Seth, próbując wydostać się spod Justina.
- I dobrze. – warknął Justin. – A teraz powiedz, gdzie do cholery trzymasz broń. MÓW!
- K-k-kuchnia. G-g-rórna szafka po prawo. – jęknął Seth.
Po raz pierwszy widziałam w jego oczach strach.
- Ty… Nie zamierzasz mnie zabić, prawda..?
- Podaj mi jeden dobry powód, czemu mam tego nie robić. – mruknął Justin.
- To jest… złe. - wykrztusił Seth.
- Złe?! Złe?! – ryknął Justin. – A używanie kobiety jako zabawki erotycznej i worka treningowego nie jest złe?!
- Ale ona na to zasługiw… - Justin wbił mocniej pręt w jego szyję.
Odwróciłam się, nie chcąc na to patrzeć.
- Zamknij się! – warknął do Setha. – Im więcej mówisz, tym bardziej chcę Cię zabić. – splunął. – Caitlin, idź do kuchni po broń. – powiedział Justin, nie odrywając wzroku od Setha. – Tylko upewnij się, że nie zostawisz na niej swoich odcisków palców.
- Dlaczego.. – zaczęłam.
Bałam się ostrego tonu Justina i tego, co robił.
- Po prostu to zrób, Caitlin. – powiedział.
Jego głos lekko złagodniał, ale wciąż mówił stanowczo.
Przeszłam przez ładny domek, aż do kuchni. Okazało się, że pistolet był dokładnie tam, gdzie mówił Seth.
Znalazłam ręcznik i podniosłam przez niego śmiercionośną broń. Całe moje ciało trzęsło się, gdy niosłam pistolet do Justina. Wziął go ode mnie upewniając się, żeby jego  palce nie dotknęły metalu. Przeniósł pistolet przed twarz Setha.
- Gdzie są nasze telefony? – zapytał Justin.
- W s-s-salonie. Na stoliku do kawy.
- Caitlin. – Justin odwrócił się w moją stronę. – Chcę, żebyś wzięła telefon i wyszła na zewnątrz. Zamknij za sobą drzwi i wezwij pomoc, dobrze?
Jego słowa były delikatne, ale coś w jego oczach wywołało zimny dreszcz na moich plecach.
- Justin.. – zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wszystko będzie dobrze, Caity. – powiedział. – Po prostu zrób co mówię.
Wahałam się przez chwilę, ale w końcu ruszyłam w stronę salonu. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam, że Justin mnie obserwuje.
Przygryzłam wargę.
- Proszę, nie rób nic, czego możesz później żałować. – wyszeptałam.
Justin kiwnął głową, ale nie byłam pewna, czy zrozumiał, co chciałam mu powiedzieć.
Chciałam, by Seth zginął, ale nie chciałam, żeby Justin spędzi resztę swojego życia wiedząc, że odebrał życie jakiemuś człowiekowi.
Zauważyłam mój telefon i podniosłam go. Pokuśtykałam w stronę drzwi i wychodząc, zamknęłam je za sobą. Odblokowałam telefon, szukając numeru Adama. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i słuchałam sygnału.
- Halo? – odebrał Adam. – Caitlin, to Ty?
Już miałam odpowiedzieć, gdy rozbrzmiał strzał. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co tu mogę napisać. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, mam nadzieję, że Wam się podoba :) Mam nadzieję, że nie znielubicie mnie za mocno z powodu czasu, jaki czekaliście. Po prostu zbyt dużo się dzieje ostatnio. Piszcie co sądzicie :) Zapraszam też na rozdział drugi na 'You're My Only Shawty' :)

Swaggie. x

czwartek, 9 maja 2013

Fifteen




*Justin*
Jęknąłem, czując jak moje ciało odzyskuje przytomność. Otworzyłem oczy, zauważając, że znajduję się w ciemnym pokoju.
Starałem się usiąść prosto, ale od razu się skrzywiłem, czując ból w całym moim ciele. Nagle przypomniałem sobie wszystko. Seth uderzył mnie w głowę srebrną rurą.
Nasłuchiwałem uważnie, słysząc dźwięk głosów za drzwiami. Starałem się skupić na tym, co mówią, ale to było nie do zrozumienia.
Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Pokój był praktycznie pusty, z wyjątkiem łóżka, na którym siedziałem i łóżka, po drugiej stronie pokoju. Była też mała lampka, obok drugiego łóżka.
Nagle głosy stały się wyraźniejsze.
- Nie mogę uwierzyć, że naprawdę myślałaś, że możesz ode mnie uciec! – zachichotał Seth.
Usłyszałem szept, ale nie zrozumiałem jego treści.
- Co ja mówiłam o sposobie, w jaki się do mnie zwracasz?! – warknął.
Rozbrzmiał dźwięk policzkowania.
- Będziesz musiała za to zapłaci.. – zaczął, ale przerwał mu głos, wołający jego imię.
Usłyszałem skrzypnięcie otwieranych drzwi i do pokoju wpadło trochę światła.
- Zajmę się tobą później, suko. – splunął i wrzucił jakąś niską kobietę do pokoju. – Może trochę czasu z Panem Żałosnym poprawi ci humor. – Popchnął dziewczynę ponownie tak mocno,  że upadła na podłogę.
Zaśmiał się i opuścił pokój.
Przełknąłem i zszedłem z łóżka, podchodząc do dziewczyny.
- Caitlin? – szepnąłem cicho.
Połowa mnie, miała nadzieję, że to nie ona. Nie chciało mi się wierzyć, że Seth ją złapał. Z drugiej strony chciałem, żeby to była ona, bo mógłbym się nią zająć.
Powoli podniosła twarz i spojrzała na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Justin? – jęknęła.
Powoli kiwnąłem głową. Czułem, jak łzy wypełniają moje oczy, ale starałem się, by nie popłynęły po policzkach. Mężczyźni nie płaczą.
- Oh, kochanie.. – przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w ciasnym uścisku.
Dziewczyna zaczęła szlochać. Dobrze było poczuć jej ciepłe ciało, trzymając ją w ramionach. Już nigdy nie pozwolę jej odejść.
- Co on ci zrobił?
Nie odpowiedziała na moje pytanie.
- Jest naprawdę ciemno. – powiedziała, odsuwając się ode mnie.
Powoli sięgnąłem do lampki, którą zauważyłem wcześniej, zapalając ją. Delikatny blask wypełnił pokój. Nie było na tyle jasno, żeby dobrze Caitlin obejrzeć, ale wystarczająco, żebym zobaczył czarno niebieskie siniaki na jej twarzy i czerwony znak na policzku.
Przygryzła wargę, gdy wsunąłem kosmyk włosów za jej ucho. Zadrżała, więc ostrożnie znów się do niej przysunąłem.
- Jest ci zimno? – zapytałem, zsuwając kurtę i zakładając ją na jej ramiona.
- A co z tobą? – zapytała nieśmiało.
- Jest mi ciepło. – skłamałem.
Byłem zmarznięty. Czułem się jak na Antarktydzie, ale raz już jej nie dopilnowałem i nie zamierzam pozwolić na to jeszcze raz.
- Co tu robisz? – zapytała.
Zauważyłem, że kuleje, gdy siadała na łóżku. Wstałem i usiadłem obok niej.
- Nie wiem.
- Nie kłam, Justin. – powiedziała. – Jesteś tu przeze mnie, prawda?
Powoli przytaknąłem.
- Martwiłem się o ciebie i wydawało mi się,  że nikt nie robi niczego, żeby cię szukać, więc po ciebie przyjechałem. – powiedziałem.
Caitlin wpatrywała się we mnie.
- To było głupie. – mruknęła po jakimś czasie.
Wyraz bólu przemknął przez moją twarz.
- Znaczy.. Doceniam to, ale z Sethem.. – jej głos załamał się na chwilę. – Z nim nie ma zabawy. On zawsze bierze to, czego chce. Nawet jeśli ty nie chcesz mu tego dać. – kilka łez spłynęło po jej twarzy, ale szybko je otarła. – Nie powinieneś tu przyjeżdżać, Justin. Nie da się od niego uciec, wierz mi. Próbowałam.
- Właśnie dlatego po ciebie przyjechałem, Caity. – przysunąłem się bliżej niej. – Raz pozwoliłem ci odejść, pozwoliłem, by stała ci się krzywda. Nie zamierzam pozwolić na to jeszcze raz. – wyciągnąłem rękę i pogłaskałem ją po policzku, ale ona szybko odwróciła głowę.
- Justin… - urwała, zerkając na mnie.
- Proszę. – wyszeptałem delikatnie, unosząc jej podbródek. – Proszę, pozwól mi cię chronić. Pozwól mi być z Tob..
Pokręciła głową.
- Justin, ja.. – wstrzymała. – Skrzywdziłeś mnie Justin. Potrzebowałam, żebyś był ze mną jak wyjechałeś, ale ciebie nie było.
- Nie sądziłem, że chcesz, żebym został. – odpowiedziałem. – Gdy powiedziałem ci, że odchodzę, nie uroniłaś ani jednej łzy.
- Oczywiście, że nie! Nie chciałam, żebyś przeze mnie nie spełnił swoich marzeń. – wykrzyknęła. – Ale w środku umierałam. Miałam nadzieję, że powiesz, że nadal będziemy mogli być razem. Wiesz, w związku na odległość, ale powiedziałeś zupełnie coś innego.
- Nie chciałem być egoistyczny. – wyjaśniłem. – Miałem nadzieję, że będziesz mnie błagać, żebym został czy coś, ale tego nie zrobiłaś, więc pomyślałem, że mnie nie kochasz. Chyba zbyt dużo naczytałem się w książkach o związkach.
Powoli pokręciła głową.
- Nie, Justin.. Nie. Pomyślałam, że nie zasługuję na ciebie, a później…
Nie czekałem aż dokończy zdanie. Zamiast tego przyciągnąłem ją bliżej siebie i powoli  schyliłem głowę w jej kierunku.
Moje serce waliło w oczekiwaniu. Czułem iskry, przepływające między nami. Tak długo tego pragnąłem.
Usłyszałem zgrzyt otwieranych drzwi. Natychmiast poczułem, jak ciało Caitlin napięło się ze strachu, gdy Seth ruszył w naszą stronę. Trzymał butelkę piwa w ręku. Mimowolnie przyciągnąłem Caitlin do siebie.
- Co tu się do cholery dzieje?! – warnął.
Caitlin oddychała ciężko.
- B-było mi zimno i Justin po prostu mnie ogrzewa. – odparła trzęsącym się głosem.
Seth wpatrywał się w nas przez moment.
- Czy naprawdę myślisz, że w to uwierzę? – mruknął. – Kiedy nauczysz się, żeby mnie nie okłamywać, Cate? Hmm? Przerabialiśmy to miliony razy, ale wciąż się nie nauczyłaś.
- Nie kłami…
Seth rzucił butelką, która roztrzaskała się o podłogę przed nami.
- Zobacz, co przez ciebie zrobiłem! – wrzasnął. – Tak mnie wkurwiłaś, że upuściłem butelkę! Posprzątaj to! – warknął.
Ani ja ani Caitlin się nie poruszyliśmy.
- Powiedziałem, posprzątaj to! – krzyknął.
Czułem, jak ciało Caitlin się trzęsie, gdy powoli zaczęła schodzić z łóżka. Mocno trzymałem ją w ramionach. Nie zamierzałem pozwolić jej tego sprzątać. Przecież nie musimy robić tego, co on mówi.
- Dobrze, spróbujmy jeszcze raz. – Seth powiedział niewyraźnie.
Wyciągnął pistolet i zatrzymał go przed twarzą Caitlin.
- Posprzątaj. To.
Caitlin zsunęła się na podłogę i zaczęła podnosić odłamki szkła. Chciałem jej pomóc, ale Seth mnie zatrzymał.
- Nic nie rób. Idź tam. – wskazał na łóżko po drugiej stronie pokoju.
Zawahałem się, ale Caitlin bezgłośnie błagała mnie, bym posłuchał, więc poszedłem. Gdy dotarłem do łóżka, zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu jakiejś broni, ale oczywiście żadnej nie było.
- Pospiesz się, suko. Nie mam całego dnia. – krzyknął Seth, podnosząc rękę, by ją uderzyć.
- Nie waż się jej skrzywdzić.
Seth zwrócił broń w moją stronę.
- Zrobię wszystko, na co do cholery mam ochotę. – powiedział i kopnął Caitlin. – Jeżeli będę chciał to cię zastrzelę.
Caitlin upadła na ziemię, jęcząc z bólu.
- Mówię poważnie. – powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Ja też. – warknął, pochylając się.
Chwycił Caitlin za włosy i uderzył nią o ścianę, wciąż trzymając pistolet, skierowany w moją stronę.
- To ja mam tutaj kontrolę. Cata mogła się już nauczyć, że ze mną nie ma łatwo. Prawda, kochanie? – zapytał.
Dziewczyna przygryzła wargę a łzy spływały po jej twarzy.
- Tak. – odpowiedział za nią. – Teraz możesz być jak Cate i dowiedzieć się jak jest ciężko z bólem lub możesz być dobrym chłopcem i się nie odzywać. Co wybierasz?
Chciałem się na niego rzucić, ale oczy Caity zmusiły mnie do poddania się i usiadłem na kanapie.
Seth odwrócił się do Caitlin z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Miałaś rację, on jest całkiem mądry.
Złożył mocny pocałunek na jej ustach, popychając ją na kanapę.
- Teraz będziemy się dobrze zachowywać,  jasne? Trzymajcie buzie na kłódki, chyba, że powiem wam inaczej, dobrze? – zapytał nas obu.
Caitlin skinęła głową a ja po prostu na niego patrzyłem.
- Rozumiesz?! – powtórzył, podchodząc do mnie.
Przycisnął pistolet do mojego czoła.
- Tak. – Seth uśmiechnął się złośliwie.
Patrzyłem jak wychodzi z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Nie byłem jeszcze pewny jak, ale zabiję Setha McIntosha.
To był fakt.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wiem, że długo nie dodawałam, ale uwierzcie, że mam trochę zapierdol. Szkoła, treningi i do tego teraz spotkania do bierzmowania.. Brak czasu :C Mam nadzieję, że mi wybaczycie :C
Dodałam rozdział pierwszy na 'You're my only shawty'. Kto jeszcze nie przeczytał, zapraszam :) 
Kocham Was!

Swaggie. x

niedziela, 5 maja 2013

Spam

Zauważyłam, że niektórzy zaczęli pisać linki do swoich blogów w komentarzach, więc zrobiłam tego posta, byście robili to tutaj a nie tam :) 
Jeżeli macie jakiegoś swojego bloga, opowiadanie bądź tłumaczenie, możecie w komentarzu pod tym postem wklejać linki, opisy, zwiastuny i wszystko co chcecie :)
Wolałabym, żebyście robili to tutaj niż pod rozdziałami, bo jak wszystko będzie razem to łatwiej będzie to znaleźć :) 

Dzięki! 

Swaggie. ♥

Fourteen




*Justin*
Ciosy Setha stawały się coraz bardziej bolesne. Przełknąłem ślinę i zebrałem resztkę siły, by przeciągnąć się w kierunku srebrnej rury. Chciałem złapać ją i walnąć nią Setha. Widocznie mój plan wyglądał lepiej w głowie niż w rzeczywistości, bo Seth złapał rurę zanim zdążyłem się do niej podczołgać.
- Niezła próba, Bieber. – parsknął śmiechem i uderzył mnie rurą w bok głowy.
Zobaczyłem gwiazdy i straciłem przytomność.


*Caitlin*
Siedziałam na twardym krześle w pustym pomieszczeniu na komisariacie. Poruszyłam się lekko i poczułam jak moje serce szybko bije.
Byłam przerażona.
Poczułam ciepłą dłoń na mojej. Spojrzałam na nią, podniosłam wzrok i ujrzałam pełne troski oczy, które się we mnie wpatrywały.
- Jesteś pewny, że on się nie dowie? – wyszeptałam zmartwiona.
- Tak, jestem pewny. – odpowiedział, zakładając mi zbłąkany kosmyk włosów za  ucho.
Wzięłam głęboki wdech.
- Adam, nie wiem czy mogę to zrobić. – kilka łez spłynęło po mojej twarzy.
- Będę tu z tobą. – ścisnął mocniej moją rękę. – Nigdzie się nie wybieram. – otarł łzy z mojego policzka.
Oddychałam ciężko, gdy policjant wszedł do środka.
Był wysokim, garbatym mężczyzną z plamą kawy na koszulce i wieloma zmarszczkami na twarzy, co dodawało mu lat.
- Jestem oficer Granger. Ty to panna Beadles, jak sądzę? – powiedział gburowatym głosem.
Przytaknęłam, wiercąc się na krześle.
Zapisał coś w swoim notesie.
- I jesteś tu, by złożyć zeznania odnośnie domniemanego zaatakowania cię przez Setha McIntosha?
Przytaknęłam, czując suchość w gardle. Adam delikatnie potarł moje plecy.
- Kim jesteś? – oficer spytał Adama surowym głosem.
- Adam McIntosh. Jestem tutaj jako.. – spojrzał na mnie słodkim wzrokiem. – przyjaciel i wsparcie dla Caitlin.
- Nie jestem pewien czy możesz..
- Pani przy ladzie powiedziała, że nie ma nic przeciwko dopóki nie będę przeszkadzał.
- W porządku, więc proszę, byś nic nie mówił. – oficer powiedział, siadając ciężko na krześle.
- Wiesz, że ta rozmowa będzie nagrywana i może być w przyszłości wykorzystana w sądzie, prawda? – zapytał, kładąc dyktafon na biurku przede mną.
Jeszcze raz kiwnęłam głową.
- Przysięgasz, że będziesz mówiła prawdę i tylko prawdę? – zapytał.
Chciałam kiwnąć głową, ale mnie zatrzymał.
- Musisz powiedzieć ‘tak, przysięgam’
- Tak, przysięgam. – powiedziałam.
- Dobrze. – mruknął. - Więc zaczynajmy.
Czułam jak mi serce wali.
- Więc twierdzisz, że pan Seth McIntosh maltretował cię, porwał i znęcał się nad tobą fizycznie, tak?
- Tak. – odpowiedziałam cicho.
- Możesz podać przykład fizycznego znęcania się?
- Umm. Cóż.. Bił mnie. – przygryzłam wargę.
- Rozwiń. – powiedział.
- No.. kopał mnie, policzkował, ciągnął za włosy, szarpał mnie. – odpowiedziałam czując łzy na policzkach.
- Możesz powiedzieć mi kiedy to się działo ostatni raz i co ci wtedy zrobił?
- J-j-ja nie pamiętam dokładnie ostatniego razu.
- Co masz na myśli? – zapytał sceptycznie.
- Cóż.. po prostu nie pamiętam co się działo. Nie wiem, może uderzyłam się w głowę i przez to nie pamiętam.
- Mhmm.. – oficer zapisał coś w zeszycie. – A pierwszy raz? TO pamiętasz? – zapytał.
- Tak. – kiwnęłam głową. – To było po szkole. Seth zobaczył jak rozmawiam z moim partnerem do projektu z chemii i zaczął mnie o niego wypytywać. Mówiłam mu, że to nic ważnego, że jest po prostu moim kolegą, ale mi nie wierzył. Wkurzył się i zaczął mną potrząsać. Cały czas mówił o tym, że kłamię. Gdy powiedziałam, że to nie prawda.. – starałam się, by mój głos się nie trząsł, ale średnio mi to wychodziło. – On wtedy rzucił mną o ceglaną ścianę.
- Miałaś po tym siniaki?
Przytaknęłam.
- Dobrze. A seksualne wykorzystywanie? – zapytał.
- C-c-co chce pan wiedzieć? – jęknęłam.
Ze wszystkiego co miałam do powiedzenia, temat gwałtu był najgorszy.
- Tak jak w znęcaniu się, potrzebuję przykładu.
Przełknęłam.
- Oh.. on.. trzymał mnie i… umm.. zmuszał mnie do tego. – mruknęłam, a łzy spływały po mojej twarzy.
- Panno Beadles, potrzebuję więcej szczegółów. – oficer prychnął.
- Co więcej może powiedzieć? – wtrącił się Adam. – Powiedziała, że ją zmuszał, wszyscy wiemy co to znaczy! Czego jeszcze potrzebujecie? Opisu minuta po minucie?!
- Panie McIntosh, nie będę tolerował przeszkadzania mi w pracy, rozumie pan? – zapytał.
Adam spojrzał na oficera.
- Nie przeszkadzam. Po prostu chcę wiedzieć czemu torturuje pan tą biedną dziewczynę. Wiele przeszła a teraz zmusza ją pan, by dokładnie to opowiadała. Jak to może komukolwiek pomóc?
- Musimy mieć po prostu jej zeznania.
- W-w-wszystko w porządku, Adam. – powiedziałam cicho.
- Jesteś pewna? – zapytał, patrząc mi w oczy. – Nie musisz tego robić póki nie będziesz gotowa, wiesz o tym, prawda?
Przygryzłam wargę. Byłam tak przyzwyczajona do zmuszania, że nie pamiętałam już jak to jest mieć wybór.
- Słuchajcie.. – powiedział oficer. – Nie mam całego dnia..
- Cóż, powinien pan mieć. – naskoczył na niego Adam.
Oficer zmrużył oczy.
- Wiecie co? Może nie jestem właściwym oficerem do takich spraw. Dlaczego teraz nie wyjdziecie i nie wrócicie kiedy indziej, by opowiedzieć swoją historię? – zrobił cudzysłów palcami.
Zachowywał się jakby mi nie wierzył.
Patrzyłam jak wychodził. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać.
- Oni mi nie uwierzą, to jest bezcelowe!
- Nie, nie, to nie jest prawda. – powiedział Adam, obejmując mnie i przyciskając do swojej klatki. – Ten koleś to dupek. – starał się mnie uspokoić, pocierając ręką moje plecy.
- Po prostu chcę stąd wyjść. – mruknęłam.
- Dobrze, więc chodźmy.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Adama. Wolno jechaliśmy uliczkami małego miasteczka.
- Masz może ochotę na shake’a? – zapytał. – Wierz mi lub nie, ale znam stację benzynową na obrzeżach miasta, gdzie są naprawdę dobre wiśniowe i truskawkowe shake’i.
- Brzmi nieźle. – uśmiechnęłam się. – Dzięki.
Pozwoliłam sobie utonąć w siedzeniu i pozwoliłam, by Adam traktował mnie jak księżniczkę. Nie pamiętam kiedy ktoś  mnie ostatnio tak traktował. 
- Więc.. – powiedział Adam. – Chcesz pograć w Wywiad?
- Jasne. – przytaknęłam. – Co to jest tak w ogóle?
- To gra, w którą nauczyciele lubią grać w szkółce niedzielnej na początku roku szkolnego. Polega na zadawaniu sobie nawzajem pytań, by lepiej się poznać.
- Okej, świetnie. – kiwnęłam głową.
- Chcesz zadać pierwsza pytanie czy ja mogę? – zapytał.
- Pytaj. – powiedziałam.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytał.
- Różowy. – odpowiedziałam.  – A twój?
- Niebieski.
- Dobrze.. hmm.. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? – zapytałam.
- Man In The Mirror Michaela Jacksona. A twoja?
- Myślę, że We Are The World The Original.
- Nie lubisz ich nowych piosenek?
- Lubię, ale niektóre z tych starszych to legendy.
- Prawda. – zgodził się. – Kim chcesz być gdy dorośniesz?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. To się zmienia każdego dnia, nie podjęłam jeszcze decyzji.
- Ja bym chciał być pedagogiem szkolnym.
Uśmiechnęłam się. Pasowałby na pedagoga. Jest miły, ma dobrą osobowość, wie jak pomóc ludziom w potrzebie.
Kontynuowaliśmy zadawanie sobie pytań, dopóki nie dojechaliśmy do stacji benzynowej.
Od razu zwróciłam uwagę na czarnego Range Rovera, który tam stał. Zaczęłam się rozglądać, ale nie było nigdzie nikogo, kto mógłby być kierowcą.
- Adam. – powiedziałam. – Spójrz. Tam nie ma kierowcy.
- Pewnie są w środku. – Adam wzruszył ramionami wskazując na budynek.
Kiwnęłam głową zdając sobie sprawę, że to ma sens.
- Chcesz tu poczekać? – zapytał. – Nie będziesz musiała wyciągać kul i w ogóle. Przyniosę nam shake’i.
- Dobrze.
- Chcesz wiśniowego czy truskawkowego?
- Poproszę wiśniowego. – uśmiechnęłam się.
- Dobrze, będę za chwilę. – powiedział. – Zamknij samochód od środka.
Kiwnęłam głową i zrobiłam co mówił. Obserwowałam go, gdy wchodził do małego sklepu, ale moją uwagę szybko odwrócił głośny hałas od strony Range Rovera. Rozglądałam się dookoła, ale nie znalazłam nic, co mogłoby spowodować hałas. Pomyślałam, że to nie mój interes i opadłam na fotel. Wyciągnęłam rękę i pogłośniłam radio. Głos Michaela Jacksona wypełnił samochód. Zaczęłam kiwać głową w rytm piosenki, wyciągając telefon z kieszeni. Włączyłam jakąś grę i całkowicie nie zwracałam uwagi na to, co się wokół mnie dzieje.
Usłyszałam pukanie w drzwi kierowcy. Myślałam, że to Adam wrócił z naszymi shake’ami i chce się dostać do samochodu, więc otworzyłam zamek bez patrzenia.
Muzyka natychmiast ucichła.
Zaskoczona, zerknęłam w górę i spojrzałam prosto w zimne oczy Setha.


----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przed Wami rozdział czternasty. Jednak Seth nie da im tak szybko spokoju :C
Podczas wolnego starałam się dodawać rozdziały codziennie, ale teraz muszę wrócić do szkoły i nie wiem jak to będzie :C Na pewno nie dam rady dodawać codziennie, bo po prostu brak czasu, żeby to wszystko pogodzić, ale jak tylko będę miała chwilkę wolną to obiecuję, że będę do tego siadała :) 
Piszcie co myślicie :)

Swaggie. x

sobota, 4 maja 2013

Thirteen




*Justin*
- No, no, no. Czyżby to był Bieber? – Seth powiedział śpiewnym głosem. – Co ty tu robisz? Nie powinieneś teraz być gdzieś na scenie i śpiewać dla swoich krzyczących sześciolatek? – uśmiechnął się złośliwie.
- Gdzie ona jest? – zapytałem, próbując wydostać się z rąk tych dwóch facetów. – Gdzie ją wywiozłeś?
- O czym ty do cholery mówisz, Bieber? – zapytał, udając głupiego. – Gadasz jak jakiś kretyn. – jego kumple się zaśmiali.
- Dobrze wiesz o czym mówię! – moja szczęka się zacisnęła. – Wiem, ze ją krzywdziłeś i przysięgam, jeżeli ona teraz nie oddycha, ja…
W oczach Setha pojawił się niebezpieczny błysk.
- Gdybym bym tobą, uważałbym na słowa. – warknął groźnym tonem.
Był bezczelny i to sprawiło, że wkurzyłem się jeszcze bardziej.
- Bo co? – zapytałem.
Zachowywał się chamsko i arogancko.
- Bo skończysz tak jak on. – Seth wskazał na nieruchomego faceta, który zagroził mu kilka minut temu, że pójdzie na policję.
Gdy zobaczyłem czerwoną plamę na jego piersi, przeszedł mnie dreszcz. Moje najgorsze obawy się sprawdzały. Seth był człowiekiem bez serca. Przerażało mnie to, co Caitlin musiała z nim przeżyć.
Zachichotał, gdy zobaczył mój przerażony wyraz twarzy.
- Powiedz mi, gdzie ona jest. – próbowałem stłumić swój gniew i powiedzieć to spokojnie, ale zabrzmiało to bardziej jak szept pełen wyrzutów.
- Mówiłem ci, że nie wiem o czym mówi…
Wyrwałem się jego kumplom i moja złość przejęła kontrolę. Z całej siły uderzyłem w ścianę za nim.
- Nie kłam, cholera! Wiem, że ją porwałeś i zmusiłeś do życia na środku pustkowia. Widziałem przyczepę i widziałem test ciążowy! Wiem o wszystkim, więc nie waż się kłamać, ty sukinsynu. – splunąłem na niego i uderzyłem go pięścią w twarz, przez co upadł.
W ciągu kilku sekund, Seth wstał i uderzył mnie dwa razy mocniej. Zanim zdałem sobie sprawę co się dzieje, zaczęliśmy się bić. Koledzy Setha gdzieś się ulotnili, więc zostaliśmy sami.  Od ciosów i kopnięć, zrobiło mi się słabo.
Poczułem mocne uderzenie w tył głowy. Tuż przed upadkiem na chodnik, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Trzymałem się za guz, który powstawał z tyłu mojej głowy, otwierając i zamykając oczy. Próbowałem pozbyć się mroczków.
Poczułem mocne uderzenie w prawy bok a później w lewy. Szybko zorientowałem się, że kumple Setha wrócili.
Jęknąłem.
Czując ból w całym ciele, próbowałem się podnieść. Adrenalina spowodowała, że byłem świadomy każdego ciosu, jaki otrzymałem. Biorąc głęboki oddech i wykorzystując całą siłę,  podniosłem się z ziemi. Starałem się bronić, ale trzy na jednego to nie jest uczciwa walka. Leżałem na ziemi w poczuciu gorzkiej porażki. Krzywiłem się przy każdym uderzeniu, które dostawałem.
W chwili rozpaczy, słowa Kayli rozniosły się echem po mojej głowie:

‘Upadłam na kolana i gorąco modliłam się do Boga, by mi pomógł to wszystko kontrolować. Musiałam mu ufać i to jest to, co powinieneś zrobić Justin. Uwierz w Boga.’

- Boże. – modliłem się po cichu. – Daj mi siłę.
Gdy te słowa opuściły moje usta, poczułem kolejne mocne uderzenie w głowę. Zaczynałem tracić przytomność.
Ledwo zachowywałem czujność, gdy moje oczy wylądowały na srebrnej rurze leżącej niedaleko a ja wpadłem na pewien pomysł.


*Caitlin*
Owinęłam miękką kołdrę wokół mojego kruchego ciała i pozwoliłam sobie odprężyć się w wygodnym łóżku. Adam przywiózł mnie do Safe Heaven kilka godzin temu. Kierowniczką była bardzo miła pani o imieniu Nancy. Natychmiast wzięła mnie do środka i upewniła się, że poczuję się komfortowo. Wzięłam długą kąpiel i ubrałam się w jedwabną piżamę, którą dostałam od Nancy. Moja noga i ramie zostały obandażowane. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się bezpieczna. To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
Usłyszałam pukanie do drzwi a moje serce zaczęło mocniej bić. Co jeśli to Seth? Co jeśli po mnie przyszedł?
Przełknęłam ślinę i wsunęłam się głębiej pod kołdrę, gdy pukanie rozległo się ponownie.
- Wejdź. – powiedziałam cicho, prawie szeptem.
Drzwi się otworzyły i zobaczyłam Adama.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Widziałam w jego oczach troskę, gdy podchodził do brzegu łóżka.
- Myślałam, że to Seth. – powiedziałam, patrząc w dół. – On mnie znajdzie. Czuję to.
Adam otarł łzy z mojej twarzy.
- Nawet jeżeli to zrobi, to się już nie liczy. Nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził. – powiedział delikatnym głosem. – Seth jest dupkiem, że kiedykolwiek cię dotknął. Każdy chłopak, który kiedykolwiek cię skrzywdził, jest dupkiem. Jesteś piękna, Caitlin i zasługujesz na wszystko co najlepsze. Nie pozwól, żeby ktokolwiek sprawił, że pomyślisz inaczej.
Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok.
Adam odwrócił moją twarz tak, żebym na niego patrzyła. Spięłam się pod jego dotykiem. On oczywiście to zauważył, bo wyraz bólu przeszedł przez jego twarz.
- To instynkt, przeprasz…
- Nie przepraszaj. – powiedział delikatnie Adam. – To moja wina.
- To po prostu… Ja po prostu… Nie wiem. – spojrzałam na moje dłonie.
- Potrzebujesz czasu, rozumiem. – powiedział.
- Rozumiesz? – zapytałam.
Przytaknął.
- Tak. – uśmiechnął się promiennie. – Chciałabyś może zadzwonić do rodziców? – zapytał.
- Tak, proszę. – kiwnęłam głową.
Adam wyciągnął telefon z kieszeni i podał mi go.
- Dam ci trochę prywatności. – powiedział, wychodząc z pokoju. – Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, krzycz.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się.
Wzięłam głęboki wdech, podniosłam telefon i wybrałam numer do rodziców. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Caitlin! – wykrzyknął Christian, ruszając w moją stronę.
- Kochanie, wszystko w porządku? – zapytała mama, płacząc.
- Co się stało? – zapytał mój tata. – Dlaczego na samochodzie jest napisane ‘miejsce dla ofiar przemocy’?
Oddychałam ciężko.
- Dobrze was wszystkich widzieć. – zmusiłam się do uśmiechu, starając się uniknąć odpowiedzi na ich pytania.
- Myślałam, że jesteś na wakacjach z Sethem. – mama zmrużyła oczy. – Gdzie on jest?
- Kłamałaś w wiadomości, prawda? Mówiłem wam, że ona kłamała! – Chris wrzasnął, odwracając się do rodziców.
- Czy ten chłopak cię skrzywdził? – szczęka taty była zaciśnięta.
Oddychałam ciężko a łzy spływały po mojej twarzy. Powoli kiwnęłam głową.
Mama wydała przerażony jęk i zarzuciła mi ręce na szyje, mocno mnie przytulając.
- Moja malutka. – wyszeptała.
- Zabiję go. – tata warknął, chodząc po pokoju.
- Nie, Will! – mama powiedziała. – To nie przyniesie nic dobrego!
- Czego ode mnie oczekujesz, Sandy? – zapytał. – Mam mu odpuścić to, że skrzywdził moją małą córeczkę?
- Nie. – potrząsnęła głową. – Może najpierw powinniśmy porozmawiać z tą kobietą, która siedzi w samochodzie? Mają z tym do czynienia na co dzień. Na pewno się na tym znają. – spojrzała na mnie troskliwie, wciąż płacząc.
Tata przytaknął zaciskając zęby.
- Masz rację. – odpowiedział.
Mama znowu mnie przytuliła a tata pocałował mnie w czoło po czym objął mamę i razem wyszli. Widok ich takich zdruzgotanych łamał mi serce. Oparłam się plecami o poduszki czując, jakby ktoś pchnął mnie nożem w serce.
Usłyszałam szelest i zobaczyłam Chrisa patrzącego przez okno. Prawie zapomniałam, że w ogóle tu był.
Odwrócił się i spojrzał na mnie. Od razu zauważyłam łzy, spływające po jego policzkach.
- Co on ci zrobił? – spytał ochrypłym głosem.
- Nie chcesz wiedzieć. – potrząsnęłam głową.
- Chcę. – szybko odparł. – Powiedz mi wszystko.
Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam mu wszystko, pomijając oczywiście kilka najstraszniejszych szczegółów. Przecież to był mój młodszy brat, chciał mi pomóc, ale to ja wciąż byłam starsza. Musiałam go chronić.
- Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? – zapytał.
Jego oczy były pełne bólu.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie jestem już małym dzieckiem, Caitlin. – powiedział. – A ty powinnaś przestać traktować mnie, jakbym nim był. Rozwaliłbym mu twarz, jakbyś powiedziała mi wcześniej. Może wtedy uniknęłabyś całej krzywdy, jaka cię spotkała. Może nie zaszłabyś z nim w ciążę. – wyszeptał ostatnie słowa.
- Nie wiem czemu ci nie powiedziałam.. Po prostu nie wiedziałam jak. – mruknęłam.
- Chodź tutaj.
Christian objął mnie a ja się popłakałam.
Można by pomyśleć, że teraz, kiedy moja rodzina wiedziała, powinnam czuć się lepiej, ale zamiast tego czułam się dziwnie. 
Wiedziałam, że to nie koniec. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No, no, jak myślicie? Caitlin uwolniła się o Setha na zawsze? A może on wróci? 

Dziękuję za 26 (WOW) komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Dziękuję, że w ogóle to czytacie :)

Swaggie. x


piątek, 3 maja 2013

Twelve



*Caitlin*
Gapiłam się na ulotkę i czytałam ją kilka razy. Safe Heaven wydaje się perfekcyjnym miejscem dla mnie, ale nie miałam pojęcia jak mogłabym się tam dostać. Nie wiedziałam gdzie jest i przede wszystkim, nie miałam pojęcia jak mogłabym stąd uciec. Na tyle ulotki znajdował się numer telefonu, ale wciąż nie wiedziałam, jak mogłabym uwolnić się od Setha.
Westchnęłam i powoli zeszłam z łóżka. Chwyciłam kulę i pokuśtykałam do łazienki. Bałam się spojrzeć na swoje odbicie w lustrze, więc puściłam wodę pod prysznicem a sama usiadłam pokrywie sedesu. Zdjęłam spodnie i zaczęłam powoli ściągać koszulkę przez głowę, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Byłam tak zaskoczona, że nawet się nie ruszyłam. Siedziałam tam jak zamrożona. Usłyszałam odgłos kroków i przełknęłam ślinę. To doskonała okazja dla Setha, by znowu mnie skrzywdzić. Tak jak się spodziewałam, poczułam jak ktoś pomaga mi przeciągnąć do końca koszulkę przez głowę.
Byłam w szoku, gdy zrozumiałam, że osobom,  która przede mną stała nie był Seth a Adam. Miał nieczytelny wyraz twarzy.
Wyciągnął do mnie rękę a ja wzdrygnęłam się oczekując ciosu.
- Nie bój się. – powoli powiedział.
Łzy wypełniały jego oczy, gdy powoli lustrował moje ciało, patrząc na siniaki.
- Seth Ci to zrobił, prawda?
Patrzyłam na niego przez chwilę. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam tak przerażona, że zaczęłam się trząść.
-  Nie rób mi krzywdy, proszę. – wyszeptałam.
- Nie zamierzam zrobić Ci krzywdy. – powiedział pewnie, owijając mnie ręcznikiem. – Chcę tylko, żebyś powiedziała mi, kto Ci to zrobił. To Seth, tak?
Cały czas się trzęsłam a łzy spływały po mojej twarzy.
- Nie bój się. – powtórzył, biorąc moje dłonie w swoje. – Możesz mi powiedzieć.
- Nie, nie mogę. – wyszeptałam, powoli kręcąc głową i zabierając dłonie.
- Caitlin, Setha tu nie ma. Poszedł się spotkać z kumplami. Nie usłyszy nic, co mi powiesz a ja mu tego nie przekażę, obiecuję.
- Jesteś jego kuzynem. – mruknęłam. – Czemu miałabym Ci ufać?
Adam się zamyślił.
- Miałem starszą siostrę, Hillary. Była ładna, popularna i inteligentna. Poszła na studia, była kapitanem drużyny cheerleaderek i miała chłopaka – Chevy’ego - który był kapitanem drużyny piłki nożnej. Pamiętam, że jak odwiedziła nas, była zupełnie inną osobom. Wydawała się cały czas bać.. Spytałem ją o to, ale ona po prostu mnie odepchnęła, więc dałem spokój. – jego oczy były pełne łez. – Kilka tygodni później, zadzwoniła do nas jej współlokatorka. Powiedziała, że znalazła Hillary w ich pokoju. Była pobita, zgwałcona i uduszona. Powiedziała, że Hillary próbowała zerwać z Chevym, ale on zwariował i ją skrzywdził.
Łzy spływały po mojej twarzy.
- Bardzo mi przykro.
Adam kiwnął głową.
- Po tym wszystkim, moi rodzice założyli Safe Heaven. To miejsce dla dziewczyn takich jak Hillary, które potrzebują pomocy. To miejsce to sposób, by uleczyć ból. Po śmierci Hillary obiecałem sobie, że nigdy nie pozwolę, żeby jakiś facet skrzywdził kobietę. Nigdy. – spojrzał mi w oczy. – Pozwól mi sobie pomóc.
Jego słowa i sposób, w jaki opowiedział historię swojej siostry sprawiły, że zaczęłam szlochać. Czkając i płacząc, opowiedziałam Adamowi wszystko. Opowiedziałam jak Seth mnie gwałcił i bił.
- A teraz… - przerwałam, by złapać oddech. – Chce mnie zmusić do aborcji.
- Nie zmusi cię. – potrząsnął głową. – On już nigdy cię do niczego nie zmusi, obiecuję.

*Justin*
Oddychałem ciężko, patrząc na dwie kreski na teście ciążowym. Caitlin jest w ciąży a Seth ją zgwałcił. Nie miałem cienia wątpliwości, że to on ją zmusił. Caitlin, w wieku 13 lat, przysięgła, że nie będzie uprawiała seksu, dopóki nie wyjdzie za mąż i wiedziałem, że zamierzała dotrzymać obietnicy.
Z gniewu, uderzyłem pięścią w zlew.
Wybiegłem z łazienki i pobiegłem do drzwi wyjściowych przyczepy. Każde zniszczenie tutaj, sprawiało, że byłem coraz bardziej wkurzony. Gdy już miałem wyjść, moje oczy zatrzymały się na pomarańczowej kartce, która leżała na ladzie. Podniosłem ją i szybko przejrzałem niechlujne pismo.
Schowałem ją do kieszeni i wyszedłem z przyczepy. Holly i Kayla stały przytulone do siebie przed drzwiami.
- To straszne, prawda? – zapytała Kayla.
Zacisnąłem zęby, i nic nie odpowiedziałem. Byłem zbyt zły.
- Chodźmy. – powiedziałem po prostu.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Odwiozłem Holly i Kaylę pod dom, by mogły zadzwonić na policję i powiedzieć rodzicom o przyczepie. Ja nie chciałem czekać, aż policja przyjedzie. Oni nie zrobią nic, by pomóc. Nie zrobili nic do tej pory, więc teraz, nic tego nie zmieni.Wbiłem adres do GPSa i jechałem zgodnie z instrukcjami. Po około 45 minutach drogi, pokazała mi się dioda, że kończy się benzyna. Kontynuowałem jazdę, aż znalazłem stację benzynową. Zatrzymałem się przy jednej z pomp i wysiadłem.
Uzupełniałem benzynę, gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk aparatu. Odwróciłem się i zobaczyłem faceta, ubranego na zielono, ukrytego w krzakach. Przewróciłem oczami, zarzuciłem kaptur na głowę i skupiłem się na wlewaniu benzyny. Po chwili usłyszałem dźwięki aparatu trochę bliżej. Wiedziałem, że zostałem otoczony przez paparazzich.
- Justin! Minęło trochę czasu, czy presja gwiazdy popu, stała się zbyt wielka?
- Justin! Tutaj! Uśmiech do kamery!
- Hej Bieber, jak się czujesz, gdy gwiazdy takie jak Cody Simpson czy Greyson Chance kradną twoich fanów?
Zacząłem czuć się klaustrofobicznie, gdy zbliżyli się jeszcze bardziej.
- Słuchajcie ludzie, muszę już jechać, dobrze? – powiedziałem.
To nie miało sensu. Byłem całkowicie zablokowany z lewej strony. Nie mogłem się nawet dostać do samochodu.
Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy zaczęli mnie okrążać coraz bliżej. Podążyłem za swoim pierwszym odruchem. Spojrzałem w prawo i ruszyłem sprintem w tamtym kierunku,  nie odwracając się. Biegłem labiryntem uliczek, uciekając od paparazzich. Gdy się zatrzymałem, nie miałem pojęcia gdzie jestem. Oparłem się o ścianę i próbowałem odzyskać oddech. Głęboko oddychając, usłyszałem kłótnie jakiś ludzi.
- Słuchaj, jesteś mi winien kasę człowieku! – krzyczał jeden z nich, gardłowym głosem. – Pomogłem Ci z twoją dziewczyną i zorganizowałem wam możliwość opuszczenia kraju. Powiedziałeś, że mi zapłacisz a teraz próbujesz tego uniknąć!
- Nie pamiętam, żebym mówił coś takiego. Radzę ci przestać kurwa krzyczeć, bo razem z moimi kumplami możemy się tobą zająć. – powiedział spokojnie drugi, męski głos.
Skupiłem się, próbując zidentyfikować drugi głos. Wiedziałem, że go znałem, ale nie mogłem wymyślić, do kogo mógł należeć.
- Jesteś mi winien kasę! – krzyknął ponownie pierwszy facet. – Obiecałeś! Jeśli nie dasz mi pieniędzy to…
- To co?
- Powiem policji, co zrobiłeś swojej dziewczynie.
- Nie, nie powiesz.
- Tak, zrobię to.
- NIE, NIE ZROBISZ! – usłyszałem strzał i moje serce zaczęło szybciej bić.
Szybko odwróciłem się i zacząłem biec w drugą stronę, robiąc przy tym hałas. Biegłem przez chwilę, gdy dwójka muskularnych facetów złapała mnie za ramiona.
- Kim jest nasz mały podsłuchujący? – zapytał jeden, ściągając mi kaptur.
Spojrzałem w górę i zobaczyłem nikogo innego, jak tego pieprzonego zboczeńca, Setha.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy rozdział dwunasty :) 
Jak widzicie, staram się dodawać rozdziały codziennie. W sumie to dzięki Waszym komentarzom, których jest coraz więcej. To bardzo motywuje mnie do pracy :)
Jeżeli ktoś jeszcze chce być informowany, zapraszam do zakładki 'Informowani' :)
Dziękuję za wszystko.

Swaggie. x

czwartek, 2 maja 2013

Eleven




*Justin*
- Szukamy jej od około godziny i wciąż nie ma po niej śladu. Dlaczego nie możemy po prostu wrócić do domu?
- Holly, NIE możemy się poddać! Czuję, że ona gdzieś tutaj jest. Pamiętasz ten hałas, który słyszeliśmy?
Kiwnęła głową.
- Tak, pamiętam, ale nasi rodzice zaczną się martwić, jeśli niedługo nie wrócimy do domu.
Zignorowałem ją i odsunąłem następną gałąź. To co za nią zobaczyłem sprawiło, że stanąłem jak wryty. Patrzyłem z niedowierzaniem przed siebie.
- Justin, czy ty mnie w ogóle słucha… - przerwała w pół słowa, gdy stanęła obok mnie.
Przed nami stała wielka przyczepa. Niektóre jej okna były wybite. Połamane krzesła, które jak się domyśliłem, wybiły okna, leżały porozwalane na trawniku.
Przełknąłem ciężko i oblizałem usta. Serce waliło mi w piersi. Caitlin tu była. Czułem to.
- Zostań tutaj. – mruknąłem do Holly.
Zacząłem iść w kierunku przyczepy, gdy usłyszałem odgłos strzału. Natychmiast padłem na ziemię.
- Kto tu jest? – zawołał trzęsący się, kobiecy głos.
- To ja! – powiedziałem szybko, stając na nogi.
- Justin? Dzięki Bogu! – upuszczając pistolet, przycisnęła ręce do piersi i pobiegła w moją stronę.
- Kayla. – oddychałem głośno.
Przycisnąłem ją do swojej klatki. Mogłem poczuć jej szybko bijące serce.
- Co ty do cholery tutaj robisz?!
- Szukałam kogoś, kogo mogłabym zapytać o drogę. – powiedziała, zerkając na mnie.
Łzy spływały po jej policzkach.
- Więc podeszłam do drzwi… - jej głos zamarł a ja zacząłem się niepokoić.
- Nie jesteś ranna, prawda?
Potrząsnęła głową.
- Nie, wszystko dobrze. – przyznała. – Ale coś strasznego się tam stało. – Kayla zatrzęsła się, mówiąc.
- Co masz na myśli? – głos Holly zabrzmiał za naszymi plecami.
Nie czekając na odpowiedź, pobiegłem w stronę drzwi. Otworzyłem je i wpadłem do środka.
Krzesła, stół i wszystkie pozostałe meble, były rozwalone na kawałki. Kosz na śmieci leżał przewrócony i wszędzie walały się porozbijane butelki od piwa.
Przerażony, zmusiłem się do wejścia głębiej do przyczepy. Coś różowego i błyszczącego obok łóżka przykuło moją uwagę. Zassałem głośno powietrze, gdy zobaczyłem co to. Telefon Caitlin.
- O mój Boże. – wyszeptałem.
Telefon był kompletnie zniszczony.
Moje oczy skanowały pokój. Poczułem, że robi mi się słabo, gdy zobaczyłem kałużę krwi, wylewającą się spod zamkniętych drzwi. Myślę, że prowadziły do łazienki. Podszedłem do kałuży i zauważyłem, że była świeża. Byłem przerażony. Modląc się cicho, niechętnie otworzyłem drzwi. Widziałem kiedyś film, gdzie morderca zabił swoją żoną i zostawił jej ciało w wannie. Ta myśl przeraziła mnie jeszcze bardziej, ale wiedziałem, że muszę się ogarnąć.
Wstrzymując oddech, rozejrzałem się po łazience. Rozluźniłem się trochę, gdy zobaczyłem, że nikogo martwego tam nie było. Rozejrzałem się ponownie i znowu zrobiło mi się słabo. Wolnym krokiem podszedłem do pralki i drżącymi rękami podniosłem test ciążowy.
W całkowitym szoku wpatrywałem się w dwie kreski, które pokazywał.


*Caitlin*
Kiedy odzyskałam przytomność, moja głowa pulsowała z bólu. Nie mogłam sobie przypomnieć, co się wydarzyło. Powoli rozejrzałam się wokół, zdając sobie sprawę, że byłam w samochodzie Setha.
- Gdzie jedziemy? – mój głos zabrzmiał jak ochrypły pisk z powodu suchości w moi gardle.
- Nie twój cholerny interes, ty mała dziwko. – warknął Seth. – A teraz się zamknij.
Przygryzłam wargę i zrobiłam to, co kazał.
Po około 30 minutach jazdy, samochód wreszcie się zatrzymał. Seth wysiadł i zatrzasnął mocno drzwi, przez co lekko podskoczyłam. Krzywiąc się, odwróciłam głowę i zobaczyłam faceta, który wyglądał trochę jak Seth, z wyjątkiem tego, że miał kręcone, kasztanowe włosy i brązowe oczy. Stał na ganku ślicznego, białego domu.
Seth otworzył drzwi od strony pasażera i popchnął kule w moje ręce.
- Chodźmy kochanie. – jego głos wrócił do tego, którego używał, gdy jacyś ludzie byli wokół.
Walczyłam z pragnieniem, by przewrócić oczami, gdy próbowałam wstać, podpierając się na kulach. Rozdzierający ból rozległ się po moim ciele a ja syknęłam.
Widziałam w oczach Setha, jak bardzo chce mnie uderzyć, ale nie obchodziło mnie to.
Facet, który wyglądał jak Seth, zbiegł po schodach i podszedł do mnie.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Jego głos był pełen troski. Wiedząc, że Seth patrzy, przytaknęłam.
- Wszystko dobrze.
Widziałam, że mi nie uwierzył.
Pochylając się nade mną, pomógł mi wejść do domu i zaprowadził mnie do pokoju o różowych ścianach. Na środku stało wielkie łóżko, na którym pomógł mi usiąść.
- Czuję się dobrze, naprawdę. – powtórzyłam.
Byłam pewna, że gdybym się położyła, Seth by się wściekł. Wiedziałam też, że moje delikatne ciało nie przeżyję kolejnego uderzenia. Nie pamiętałam nawet, co się stało zanim tu przyjechaliśmy, ale to musiało być coś bardzo bolesnego. Pokonał mnie.
- Nie, nie. Powinnaś odpocząć. – podkreślił.
Położyłam się, bo zauważyłam, że z nim nie wygram.
- Dziękuję.. – przerwałam, nie wiedząc jak go nazwać.
- Adam. Adam McIntosh. – powiedział. – Seth jest moim kuzynem. Nasze mamy są bliźniaczkami i nasi ojcowie również. Wiem, to dziwne..
Skinęłam głową i poruszyłam się na łóżku, lekko krzywiąc się z bólu.
- Jestem Caitlin Beadles.
- Caitlin, jesteś pewna, że wszystko dobrze? – zapytał Adam.
Widziałam w jego oczach zmartwienie.
- Oczywiście, że wszystko z nią dobrze. – wtrącił się Seth.
Adam się obrócił, by spojrzeć na jego twarz.
- Znaczy.. ona dopiero co spadła z roweru i sturlała się ze wzgórza. – próbował kłamać. – To nie jest tak poważne, na jakie wygląda.
Adam powoli kiwnął głową.
- Oh.. Dobrze.. Cóż.. Caitlin, może odpoczniesz a ja przyniosę Ci Tylenol i trochę zupy pomidorowej? – zapytał. – Lubisz zupę pomidorową? Jestem pewien, że umierasz z głodu.
- Sugerujesz, że jej nie karmiłem? – wtrącił się Seth.
- Nie, nie. Ja po prostu pomyślałem, że po tej długiej podróży i wszystkim co przeszła, powinna coś zjeść. – wyjaśnił.
- To bardzo miłe z twojej strony. – uśmiechnęłam się do niego.
Właśnie uśmiechnęłam się pierwszy raz od czasu, gdy Seth mnie porwał.
- Naprawdę to doceniam. – dodałam.
Adam kiwnął głową, szybko opuszczając pokój.
Oczy Setha śledziły go, gdy wychodził. Zamknął drzwi i od razu na mnie naskoczył.
- Nie przyzwyczajaj się tak, Caty. – wyszeptał, wściekłym głosem.
-  C-c-co masz na myśli? – mruknęłam.
- Wiesz dokładnie, co mam na myśli. – warknął, wydymając wargi. – Będziemy tutaj tylko kilka dni. Załatwiłem nam papiery, byśmy mogli opuścić kraj. Gdy już tam będziemy, zajmiemy się TYM. – wydawał się kompletnie zdegustowany, gdy mówił ‘to’.
Potrząsnęłam głową.
- Nie możemy opuścić kraju! – wykrzyknęłam. – J-j-ja nigdzie nie jadę i na pewno NIE usunę swojego dziecka!
Seth zamierzał mnie uderzyć, ale nie obchodziło mnie to. Podniósł już rękę, ale przerwało mu wołanie Adama.  Posłał mi tylko wściekłe spojrzenie i wyszedł z pokoju.
Po cichu dziękowałam Bogu, rozglądając się po pokoju. Zatrzymałam wzrok się na małej ulotce, która leżała na komodzie. Wzięłam ją do ręki. Przedstawiała obraz białego domu z napisem ‘Bezpieczna przystań’. Otworzyłam ją, a tam zobaczyłam zdjęcie ciężarnej dziewczyny. Wydawała się być w moim wieku.  Inne kobiety, które tam były, wydawały się być całe posiniaczone. Miały około 20 lat. Moje serce podskoczyło, gdy zaczęłam czytać podpis pod zdjęciami:
‘Safe Heaven jest bezpiecznym schronieniem, prowadzonym przez Allena i Marjorie McIntosh. Jest ono dla dziewcząt i kobiet w każdym wieku. Mogą się tutaj schronić przed przemocą i uzyskać pomoc, której potrzebują.’


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przed Wami rozdział jedenasty. Trochę się z nim pośpieszyłam, ale myślę, że nie będziecie mi mieli tego za złe :D Jak myślicie, Caitlin uda się uzyskać pomoc? No i kim jest Adam? :)
Nie pisaliście nic odnośnie soundtracku, więc pomyślałam, że nie macie nic przeciwko i w tym rozdziale też się pojawił.
WOW pod ostatnim rozdziałem pojawiły się aż 23 komentarze i jest prawie 4000 wyświetleń! Dziękuję, jesteście świetni! ♥
Przypominam, że jeżeli ktoś chce być informowany, po prawo jest zakładka ‘Informowani’, gdzie możecie wpisywać swoje nicki z Twittera :) Dodawajcie się też do obserwowanych :)

I mam dla Was niespodziankę! Założyłam kolejnego bloga, gdzie będę tłumaczyła opowiadanie 'You're My Only Shawty'. Na razie, jest tam tylko wprowadzenie i opis opowiadania. Myślę, że zacznę dodawać rozdziały w poniedziałek :) Blog jest w trakcie remontu, więc przepraszam za wygląd, od poniedziałku będzie lepiej :) http://tlumaczenie-youre-my-only-shawty.blogspot.com -----> ZAPRASZAM ♥

A no i… mówiłam Wam już, że Was kocham i dziękuję? Bez Was by tego wszystkiego nie było. <3

Swaggie. x

środa, 1 maja 2013

Ten



*Justin*
Stałem przed domem najlepszej przyjaciółki Caitlin i waliłem w drzwi.
- No dalej! Otwórz! – krzyknąłem.
Po czasie, który wydawał się wiecznością, drzwi nareszcie się otworzyły, ukazując Holly.
- Boże, Justin! – powiedziała. – Co Ty próbowałeś zrobić? Wyważyć mi drzwi?
Zignorowałem jej komentarz i wślizgnąłem się do domu, nie czekając na zaproszenie.
- Musimy pogadać.
- Dobrze… - odpowiedziała zdziwiona.
- Caitlin zaginęła.
- Co?! – krzyknęła. – Kiedy?!
- Kilka dni temu. – powiedziałem. –Zniknęła, nie uprzedzając nikogo. Dzisiejszego ranka, mama mi powiedziała, że zadzwoniła do rodziców mówiąc, że Seth zabrał ją na wakacje.
Holly potrząsnęła głową.
- Kłamała. – zaczęła. – Caitlin nie wyjechałaby tak po prostu, nikomu o tym nie wspominając.
- Pomyślałem to samo. – zgodziłem się szybko. – Ale nie mam pojęcia, gdzie Seth mógłby ją zabrać.
Holly przygryzła wargę, myśląc intensywnie.
- Pamiętam, jak Seth raz mówił, że jego dziadkowie mieszkali w przyczepie przed śmiercią, ale ona jest bliska zawalenia. Co za kretyn pojechałby do przyczepy, która może się zawalić?
- Kretyn, który nie chce, żeby ktoś go znalazł. – odpowiedziałem. – Gdzie jest ta przyczepa?
- Nie jestem pewna, ale Seth na pewno wspominał coś, że jest w lesie, około dziesięć minut drogi stąd.
- Dobrze, więc chodźmy. – powiedziałem.
Holly na mnie spojrzała.
- Jesteś szalony? Nie możesz po prostu iść do lasu i szukać przyczepy.
- Dlaczego nie? – zapytałem.
- Bo po prostu… tak nie można Justin! To może być niebezpieczne.
- Właśnie dlatego POWINNIŚMY iść. – wyjaśniłem.
- Myślę, że powinniśmy zostawić tą sprawę policji. – powiedziała.
- Nie słuchałaś niczego, co do Ciebie mówiłem? Policja wierzy, że ona jest na wakacjach. Poddali się.
Holly zmrużyła oczy.
- No dobrze..
Uśmiechnąłem się, gdy wbiegła po schodach na górę.
- Ashlynn! – krzyknęła. – Wychodzę z Justinem!
- Wszystko jedno. – odkrzyknęła. – Ale jeśli mama i tata się wkurzą, nie będę Cię kryła.
Holly zbiegła ze schodów, biorąc telefon i kurtkę.
- Chodźmy.


*Caitlin*
Szperałam po szafkach, gdy wreszcie znalazłam duży nóż.
Dźwięk samochodu Setha sprawił, że podskoczyłam i szybko wrzuciłam nóż z powrotem do szuflady. Nie spodziewałam się, że wróci tak szybko.
Usłyszałam, jak Seth trzasnął drzwiami i chwilę później zobaczyłam go stojącego w drzwiach z furią na twarzy i torebką w ręku.
- Masz pojęcie, w jakiej żenującej sytuacji się przez ciebie znalazłem? – warknął, patrząc na mnie.
Wzdrygnęłam się lekko, kiedy zaczął się do mnie zbliżać. Starałam się cofnąć, ale wpadłam na blat.
Trzęsłam się ze strachu.
- Idź zrobić ten cholerny test. – wcisnął torbę w moją dłoń.
Oddychałam ciężko. Mogłam wyczuć w jego oddechu alkohol i wiedziałam, że jakby się okazało, że jestem w ciąży, to by mnie zabił.
- TERAZ! – krzyknął, uderzając mnie w twarz.
Łzy spływały po mojej twarzy. Mocno trzymając torbę, pokuśtykałam w kierunku łazienki. Wchodząc do środka, starałam się zamknąć drzwi. Pomyślałam, że mogłabym po prostu zalać wodą ten test, ale Seth zatrzymał drzwi nogą.
- Niezła próba. Zamierzam mieć pewność, że mnie nie okłamiesz.
Płakałam, gdy odkręcałam butelkę wody i powoli z niej piłam. Byłam pewna na 95%, że jestem w ciąży. Moja miesiączka nigdy się nie spóźniała.
- Pośpiesz się! – warknął Seth.
Przerażona, szybko dokończyłam wodę. Seth patrzył na mnie niecierpliwie.
- To zajmie chwilkę. – powiedziałam, mając nadzieję, że zostawi mnie samą.
Zamiast tego, skrzyżował ręce na piersi
- Nigdzie się nie wybieram.
Zachciało mi się siku, więc otworzyłam pudełeczko i przeczytałam instrukcję. Gdy zrobiłam wszystko, co było konieczne, położyłam test na pralce i stanęłam przy zlewie. Musieliśmy odczekać pięć minut. Czułam, że Seth na mnie patrzy.
- Co? – zapytałam cicho.
- To wszystko twoja, pieprzona wina! – wrzasnął.
Chciałam wykrzyczeć mu w twarz, że tak naprawdę to jego wina, że to on się na mnie wyżywał, ale nie zrobiłam tego. Zamiast tego usiadłam na podłodze i przyciągnęłam kolana do klatki.
Gdy wyznaczony czas minął, powoli wstałam z podłogi. Podeszłam do pralki a łzy spływały po mojej twarzy. Spojrzałam na test i poczułam, że jest mi niedobrze, gdy zobaczyłam dwie kreski.

*Justin*
- Jesteś pewna, że ta przyczepa jest dziesięć minut drogi od twojego domu? – zapytałem, kontynuując prowadzenie mojego Range Rovera.
- Nie, Justin. Nie jestem niczego pewna! Mówiłam Ci, że to zły pomy..
Głośny hałas przerwał Holly.
- Co to było? – zapytała.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem, chodźmy zobaczyć.
Wyskoczyłem z samochodu. Holly spojrzała na mnie niepewna.
- Idziesz?
Przytaknęła głową, wysiadając z samochodu. Zamknąłem drzwi i zacząłem iść do miejsca, skąd dobiegł hałas. Zaczęliśmy przechodzić przez zarośla. Rośliny co chwilę smagały nas po ciele, ale nie zamierzaliśmy się zatrzymać.
Caitlin była w pobliżu, czułem to w sercu i w duszy.
- J-J-Justin. – odwróciłem się, zerkając na przerażoną Holly. – Spójrz tam.
Odwróciłem się jeszcze raz, zerkając na drzewo i tabliczkę, która była do niego przyczepiona.
- Uważaj, znalazłeś się na terenie prywatnym. Każdy intruz może zostać postrzelony.. Lub gorzej. – przeczytałem na głos.
Holly spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Myślisz, że to na poważnie? – zapytała.
- Oczywiście, że nie. – mój głos brzmiał sto razy pewniej, niż ja tak na prawdę byłem.


*Caitlin*
Schyliłam się w kącie, gdy  Seth podniósł krzesło i rzucił nim w ścianę obok mnie.
- Wszystko było w porządku, moje życie było w pieprzonym porządku, dopóki się w nim nie pojawiłaś! – wrzasnął. – Jesteś niczym! Jesteś jednym, wielkim problemem! Mam całe życie zaplanowane i nie zamierzam z niego zrezygnować tylko dlatego, że byłaś na tyle głupia, żeby pozwolić na to dziecko!
Gniew, który we mnie siedział, wylał się na zewnątrz.
- Ja?! – krzyknęłam. – Chciałam poczekać z tym do ślubu, ale nie dałeś mi wyboru! Za każdym razem, mówiłam Ci, że nie chcę seksu, ale nie słuchałeś mnie! Po prostu mnie biłeś, przypinałeś do łóżka i robiłeś co chcesz! Jestem zmęczona tym, że ciągle mnie obwiniasz! Nie zrobiłam absolutnie NIC złego! To wszystko twoja wina!
Seth był wkurzony, ale nie dbałam o to. O nic już nie dbałam.
Szarpnął mnie za włosy i uderzył mną o ścianę.
Pochylił się, by szepnąć mi do ucha.
- Gdy z tobą skończę, nie będzie miało znaczenia to, czyja to wina. Bo dziecka nie będzie. – pchnął mnie na ziemię i kopnął w brzuch, pozbawiając mnie powietrza.
Modliłam się cicho.  
Seth uderzył moją głową o ziemie, przez co na chwilę straciłam zdolność widzenia.
- Boże, pomóż mi.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy rozdział dziesiąty. Wiecie, że połowa części pierwszej za nami? :) Jak myślicie, co się dalej stanie?
Niestety pogoda jak na razie u mnie nie dopisuje, więc z wyjazdu nici :( Mam nadzieję, że chociaż Wy się dobrze bawicie. :)
Jak zauważyliście, postanowiłam wprowadzić coś takiego jak ‘soundtrack’. Mnie osobiście zawsze lepiej czytało się opowiadania, gdy leciała jakaś dopasowana muzyka. Piszcie w komentarzach co o tym sądzicie, czy pomysł Wam się podoba i mam tak dalej robić, czy może nie :)
Eh… Komentarze.. Co to się dzieje, że jest 11 obserwujących + informuję 25 osób na Twitterze a pod ostatnim rozdziałem pojawiło się tylko 8 komentarzy? Szczerze mówiąc, smutno mi trochę było, bo pomyślałam sobie, że może opowiadanie coraz mniej Wam się podoba. Proszę, piszcie chociaż uśmiechniętą, bądź smutną buźkę, żebym wiedziała, że w ogóle czytacie.
Dziękuję za ponad 3000 wyświetleń. WOW. To mnie pozytywnie zaskoczyło :)
Jeżeli ktoś jeszcze chciałby być informowany - piszcie :)
Kocham Was i miłego długiego weekendu!

Swaggie. x